Środowy lot przeleciał raz dwa, Lelon, jak przystało na dziecko i brata podróżniczek spisał się na medal i nie przyniósł wstydu.
Na tym zakończyła się jakby stabilizacja. Babcia Usiulala przenosiła kuchnię z góry na dół. W domu, delikatnie mówiąc bałagan. Od środy sprzątanie, kt zakończyło się dopiero w sobotę kole południa, wszyscy wykończeni, Iss skazana na telewizor dopytuje kiedy pójdziemy na spacer, Lelon nie rozumie dlaczego nie mogę się nim zająć, ja się wściekam, bo nic na czas, a tu jeszcze Lelon mnie potrzebuje. Pani fryzjerka obcina mnie ultra krótko na chłopaka. W Wigilię okazuje się, że na stole do kawy będzie tylko jedno ciasto! Skandal! Pieczemy więc więcej., Iss pomaga Kasi lepić pierogi. W przeddzień wycina jedne pierniczki, lukruje inne. Choinkę ubieramy po 15.00, stół nakrywamy zaraz przed kolacją. Chaos do potęgi.
I choć dziadek chodzi i mówi, że na pewno nie zdążymy, jednak się udaje. Na stole pojawia się czerwone wino, wigilijna nowość od brata Babci z żoną, których gościmy. Wszystko smakuje jak powinno, niczego nie brakuje. Lelon na kolację zjada tylko fasolę Jaś z talerza dziadka. Iss oznajmia, że ona właściwie to lubi groch z kapustą. Nawet mince pies, pobrane z Morrisona, bo na pewno będę za nimi tęsknić, leżą smętnie na parapecie w sypialni.
Piszę, zagryzając pierniczkami. Zaraz będziemy grać w grę z princessami.