W sobotę przyjechał do nas kuzyn z rodziną.
Posiedzieli do wtorku. W poniedziałek jeszcze skoczyliśmy na lodowisko.
Leon ochoczo założył łyżwy, żeby zaraz rozjechać się na lodzie i rozpłakać grochowymi łzami.
Isabela dzielnie spacerowała przy ogrodzeniu i uparcie stawiała krok za krokiem.
Leon nie dał mi niestety pojeździć, więc po 20 minutach zeszłam z nim z lodu, a razem z nami Isabela.
Poszliśmy się rozgrzać, rzuciłam okiem na termometr a tam, bagatelka minus10 stopni.
Zaraz potem witamy Nowy Rok. Mieliśmy pyszne ciasto bananowe i mieliśmy paszteciki, i jeszcze szampan różowy, i szampan biały, i drinki niebieskie, i fajerwerki, i tańce do białego rana.
Thursday 1 January 2015
Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu
Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...
-
Przeżyłam kolejne wielkie wydarzenie w życiu moich dzieci, przede wszystkim syna, ale też i moim, bo na przygotowanie miałam troszkę ponad t...
-
Zapomniałam, jakżeż mogłam była. Jakżeż. Zapomniałam, że miał miejsce szkolny bal Wszystkich Świętych. Dla tych, którzy nie chcą i nie lubi...
-
Urodziny Leonka zbiegły się w czasie z uroczystością ślubowania i pasowania na uczennicę Isabeli. Przygotowania do ślubowania zaczęły się j...