Sunday 22 February 2015

Ferie cz.2

Mamy więc przerwę w zajęciach szkolnych, tygodniową. Niczego nie zaplanowaliśmy, ale jak to zwykle bywa, zawsze coś się znajdzie.
W poniedziałek spotkaliśmy się cała zgrają u Basi od Emilki, jak to kiedys bywało.

We wtorek jedziemy do muzem, bo Isa będzie sie uczyć o dinozaurach. A przecież jednocześnie Dzień Naleśnikowy, w domu mleka nie ma, co ja zrobię, jak już z tego muzeum wrócę i jak ja zrobię te naleśniki.
Szybko z rana więc skoczyłam do spożywczaka, potem szybko na pociąg.
Tam scena jak z thrillera. Iss odmówiła wejścia do pociągu. Z panicznego strachu. Agata z Maćkiem i Filipem w środku, Leon przednimi kołami wózka prawie na pokładzie, Isa ryczy, że ona chce do domu i ucieka pod ścianę. Nogi się pode mną ugieły. Pociąg za minutę rusza.
Wsadziłam w koncu Onka do pociągu i biegiem po Iss, biegiem z powrotem.
Całe ciało z galarety. Jak ja wrócę do domu...

Miło się rozczarowałam, bo dzielnie wsiadała do każdego pociągu, a było ich trochę, zanim się przedarliśmy przez dzikie tłumy turystów.
Muzeum Historii Naturalnej, jak muzeum. Znaczy super, bo dobrze zrobione, masa informacji podanej w piekny sposób, ale tyle ludzi, że absolutnie żadnej przyjemności z tego przeciskania się nie miałam.
Ustałam się w dwóch kolejkach, kilka razy zgubiłam oczy i po godzinie wyglądałam jakbym spędziła w tym muzeum cały dzień.

Dzieci jednakoż były zadowolone.



Powrót do odmu przeszedł gładko. Zrobiłam obiad, zrobiłam naleśniki, przyszedł mąż, dzieci umyły zęby, przyszła Gatti, zabrała mnie do kina.
Na film o P. Grey'u, na który bym sama z siebie nie poszła i muszę podziękować Gatti, że poprosiła o towarzystwo, bo ubaw miałam przedni. Znaczy już po, razem ten ubaw miałyśmy komentując okropną bluzeczkę panienki, pięknie oryginalny stół pana w salonie oraz to, czy ma, czy też nie ma ogrzewania podłogowego w wielkim salonie, wyłożonym płytkami. W końcu panienka stapała po nim nocą, otulona jedynie w prześcieradełko. Bardziej dramat psychologiczny, niż porno dla mamusiek. Całkiem milo wspominam i plan mamy chodzić z Gatti do kina częściej.

Kolejny dzień ferii, środa, z tatą w domu. Dzień byłby piżamowy, gdyby nam się kran nie rozkruszył podczas zmieniania uszczelki i trzeba się było ubrać i iść. Przy okazji pooglądałam kwiatki do mojego ogródeńka, a w drodze powrotnej wykorzystaliśmy kupon, który teściowa dała, żeby Isie i Leonkowi kupić pyszny lunch w MarkuSpencerze. A to się bujamy. Na karuzelę poszliśmy też.

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...