Monday 23 February 2015

Ferie cz.3

Tygodniowe szaleństwa dobiegaja konca.
Nawet nie jestem wykończona.
Nawet, sprawia mi to przyjemność.
Przebywanie z moimi dziećmi.
Nawet nie okazałam się leniwcem i nawet nie oglądali bajek bez końca.
Bo jakżesz oglądać, jeśli ma się gości, albo idzie się w odwiedziny? W czwartek przyjechała do nas Emilka, godzinę później jej mama na kawę. Potem dotarła Agata z dziećmi, oraz Gatti z Hanką (która chyba już zawsze będzie Hanką, bo nawet Leon opowiada Isie jak to pokazywał Hance sztuczki akrobatyczne).
Na sobotę Isa i Leon zaplanowali kino i choćbym nie wiem jak próbowała, nie udałoby mi się z tego kina wywinąć. Poza tym konie ferii, czemu nie zamknąć udanego tygodnia udanym wekendem.
Trochę się obawiałam, bo brałam ze sobą basiną Emilkę, a i jeszcze o Maksie mowa była i o ile ogarnięcie dziatwy w zakresie usadzenia i upilnowania nie stanowiło dla mnie żadnego problemu, prawda?, to już myśl o wyprawach "na siku" trochę mnie paraliżowała. Bo jakżesz zostawię resztę, a znów z całością iść, jakoś nie bardzo.
Koniec końców, Max został w domu, dziatwę oporządziłam przed seansem, a w trakcie tylko Iss miała potrzebę. Wszystko poszło świetnie i mogę otwierać biznes przedszkolański.
Znaczy się, mam nadzieję, że wiadomo, że to taki żarcik.
Odkurzyłam swoje "kreatorskie" zapędy i zrobiłam z dziewczynkami laleczki, które okazały się hitem, bo stały się bohaterkami opery mydlanej o baletnicah, szkołach baletowych i temu podobnych, więc oprócz prac ręcznych dziewoje rozwijały się literacko i teatralnie. Następnego dnia Iss sama sobie robiła teatrzyk z lalkami Barbie.


Leon zamotał swoje lalki na sznurkach pozawieszanych między krzesełkami, czym uczynił sobie tor przeszkód i miał się świetnie.

A żeby jeszze lepiej zakończyć ferie, pociągnęłam za sobą dzieci do Gatti, która w tym czasie przyjmowała swoich gości, na godzinkę tylko, odmierzaną skrupulatnie przez Isabelę, bo "mamo, kedy my w końcu pójdziemy do Emilki". Inna sprawa, że Gatti miała gości, których Iss nie zna, więc nie czuła się bardzo swobodnie i nie mogła, ponieważ jest doskonale wychowanę panienką, pokazać na co ją stać. W granicahc rozsądku rzecz jasna.
A ja wypiłam dwie lampki różowego wina i czułam się wyśmienicie.
Koniec.
Czas wracać do szkoły.

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...