Friday 10 July 2015

Kolorowa masa

Zbiorę włosy, żeby mi sie nie umleczyły.
Stopień zaawansowania znajomości języka oceniam na podstawie umiejętności tworzenia nowych słów, z zaznaczeniem, że słowa te mają sens oraz polskie brzmienie.
Poraz kolejny zachwycam się zdolnościami mojej córki, głównie dlatego, że się w Polsce zachwycają, że angielskie dziecko, a tak pięknie po polsku mówi.
Choć pewnie powinnam przejść nad tym do porządku dziennego.

Leon odkrył samochody. Pociągi poszły w odstawkę. Byc może tymczasowo.
Tworzy historie strażackie i rozpala ogniska.
Moje serce jednocześnie. Z dumy, że taki mądry.



Od czasu do czasu robi sie gorąco. Wstaje mi się wtedy łatwiej, myśląc, że oto mamy jeden prawdziwie letni dzień podczas bylejakiego lata.
Zajęta jestem jakoś niezmiernie. Koniec roku sie zbliża, mam wrażenie, że non stop coś się dzieje. Jednodniowe upały potęgują zamieszanie w mojej głowie. Na jeden dzień.
Nie twierdzę, że mi się to nie podoba.
W związku z tym, nie umiem się ogarnąć i wszystko zlewa mi się w wielokolorową masę. Dobrze, że nie szarą. Najwidoczniej całkiem mi z tym dobrze.
Zaczynam się powtarzać.
Poukładana niegdyś, z terminarzem w ręku i notatnikiem na wydarzenia odbyte, nagle obudziłam się w nieznanej sobie rzeczywistości, w której zupełnie nie potrafię oddzielić dni.
Zbieram pieniądze od rodziców, żeby kupić prezent dla nauczycieli, szukam kartek, zamawiam w sklepach internetowych, zaczynam się stresować, a tu rodzice nie przynoszą mi karteczek z wpisem od pani dla dziecka. I nikt sie nie przejmuje i trzeba będzie potem na hura.
Butów szukam dla siebie i rodziny. Poluję na tańsze na ebayu i marnuję na to dwa tygodnie, bo sprawdzam codziennie po kilka razy, czy aby czegos nowego nie ma. A potem słyszę, że ten czy tamten, tak czy tak i se myślę, że zmarnowałam dwa tygodnie mojego życia, żeby zaoszczędzić 5 funtów. I czy warto. Bo przez to moje dzieci znów niczego ode mnie nie dostały i niczego ze mną nie robiły. Bo ja znów w komputerze.
A potem na urodzinach u kolegi, gdzie maluję dzieciom buzie słyszę ochy i achy, bo uzdolniona jestem, i że Aga to taka mama, co wszystko z dziećmi robi, i klei, i wycina, i maluje.
A nieprawda, bo Aga już nie taka sama. I dzieci zaniedbuje. 
Młodsze dziecko oddałam Isie do pokoju. Wstawiłam mu łóżeczko i pół niedzieli przeklinałam pod nosem. Nie umiem się odnaleźć w klitkach.
W związku z tym rozkręcę łóżeczko. Leon śpi na dostawce dla gości. Isabela mu tłumaczy, że powinien się zgodzić, żeby ona spała, bo to jej łóżko i ona powinna móc zdecydować. Kłócą się jak o piętrowe. Dodaje, że to też mamy łóżko, bo ona je kupiła, ale Isy, bo dla Isy kupowane. Więc wspólne mamy i Isy. Ale może kiedyś Leon będzie miał swój pokój i swoje w nim łóżko. Na moje nieśmiałe, że być może nigdy to nie nastąpi i byc może będzie musiała dzielić pokój z bratem, zapewnia mnie, że byc może jednak to się uda, jak sobie kupimy większy dom, bo przecież tata pracuje i zarabia.
A na urodziny do Zosi Isa założyła swoją ulubioną kreację z dziurą na plecach.

Z innej beczki, Leon przestał nagle być małym chłopaczkiem. Nie wiem kiedy. W pakiecie dostałam jego brak umiejętności radzenia sobie ze stresem, złością i każdą inną negatywną emocją.

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...