Tuesday 26 July 2016

Przedwakacyjny miszmasz

W zeszłym tygodniu miałam traumatyczną środę, ponieważ moje dziecko drugi już raz miało wyrywanego zęba. Bałam się chyba bardziej niż Isa, która oświadczyła, że jeśli trzeba zęba wyrwać, to trzeba.
Poszło szybko, dużo szybciej, niż za pierwszym razem. Szast prast, nie wiadomo kiedy. Isa była dzielna, denerwowała się tylko troszkę i nie płakała ani trochę.
Ponieważ była to środa musiałam odwołać cotygodniowe czytanie polskich książek w szkole. W biegu więc dostałam prezent od nauczycielek i dzieci z dwóch klas, w których czytam.
Takie oto, zestaw do robienia ciasteczek czekoladowych oraz kosmetyki różano pelargoniowe.


We czwartek mieliśmy koniec roku szkolnego a potem zakupy, bo Wróżka Zębuszka przyniosła kasiorę za wyrwanie zęba i trzeba było ją wydać. Kupiliśmy też dwie walizki do bagażu podręcznego, żeby się do Warszawy zabrać i nie pakować się w dziesięć reklamówek. Paczka już poszła do Polski z kurierem.

A wekend? Weekend szaleńczy. Piątek już był wolny, więc poszliśmy do Karoli, sprawy szkolne omawiać, a tam nasze dziewczynki wpadły na szaleńczy pomysł spędzenia w moim domu nocy. I może nie byłoby w tym żadnego problemu, gdyby nie to, że bolała mnie głowa, miałam zaległe prace do zrobienia, a przyjmując dzieci do domu, perspektywę późnego pójścia spać, konieczność przygotowania midnight feast i niekończące się wrzaski.
Odmówiłam więc.
Isa truła i truła, ale nie chciałam.
A potem stwierdziłam, że właściwie to dam radę i towarzystwo przylazło.
I to był sleepover numer jeden. Gdy kładłam się spać o 23 jeszcze szeptały. Isa się ze zmęczenia popłakała.
I w ichnim łóżku zmieścili sie we czwórkę.

To była tylko zaprawa przed niedzielą i poniedziałkiem, kiedy to dziecko moje wyprowadziło się z domu na noc, dzień i jeszcze noc, by powrócić dziś rano. W poniedziałek rano wróciła od Emilki, wpadła do domu, zapytała czy może już jechać do Anieli, skoczyła do pokoju po czystą bieliznę i już jej nie było.
A dziś przyszła i rozpłakała się, bo musiała iść ze mną na zakupy, a dopiero przecież weszła do domu.
Całe szczęście, że karuzela była, to jakoś udało mi się ją udobruchać.
Leon za to liczy dni do wylotu do babci i dziadka.
A ja na sam koniec musiałam jeszcze szybko skoczyć do dentysty, na kontrolne sprawdzenie, czy  ból Isowego zęba to ból zęba, czy coś innego.
To nie był ból zęba. Nie wiem co, ale dobrze, że wszytko jest dobrze.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...