Potraktuję to jako sukces, żem się wzięła, na życzenie dzieci wyjęła
stolnicę, poszukała przepisu na proste kruche ciasteczka i pozwoliła im
się bawić w pieczenie.
Dziadek aż nie mógł uwierzyć, że to ja, i że na pewno ciasto wyrabiała ciocia Kasia, ta od pieczenia ciast.
Wiadomo,
że końcowe wycinanie i wkładanie do piekarnika spadło na mnie. Film się
zaczął, a późne popołudnie było, a my lubimy w ciemnościach filmy
oglądać.
I to taki dobry wstęp do tygodnia, który okazał się obfitować w dobre wieści.
Przyszedł Mikołaj, podrzucił paczki pod poduszki.
Nie spałam pół nocy, bo te paczki podrzucił tak, że Leon co jakiś czas dotykał jej ręką i szeleścił. Bałam się, że się obudzi i tyle będzie spania.
A paczka bogata i wielka.
No i Leon jednak oko otworzył. Popatrzył, "No był Mikołaj" rzekł i całe szczęście oko znów przymknął.
Pobudka o 6.30. W sumie powinnam się już przyzwyczaić, bo to norma.
W paczce obowiązkowo Tofifee, jak co roku, fartuszki przydatne przy pieczeniu, Trollowe gadżety, gra i maskotka oraz dwa kilogramy cukierów, bo Mikołaj mikołajkowy z szóstego grudnia przynosi przede wszystkim cukiery. To babcina teoria.
Nie koniec to atrakcji.
Weekend pod znakiem urodzin, po Rzeszowem. Podwójne, bo mojego kuzyna i jego syna. Za pilota robiłam w drodze do, bo trasa nieznana i bardzo mi się podobało. Na pewno urozmaicało podróż i dwie i pół godziny minęło jak z bicza trzasł.
Na miejscu basen z zimną wodą, rozrywka dla dzieci i psa. A także siłownia.
A dookoła połacie pól.
A w domu telefon i tablet dla każdego i tak wyglądały interakcje między dziećmi.
Isa się wynudziła, bo jej kuzynki skumały się i nie chciały się z nią bawić (bo one się tak kochają, że nie mogą nikogo zaprosić do swojego grona), co mnie tak rozsierdziło, że stwierdziłam, że nigdy więcej nie pojadę z dziećmi tam, gdzie będą razem te kuzynki. Oszczędzę dziecku smutku odrzucenia. Tak wiem, nadopiekuńcza jestem. Ale wkurza mnie strasznie, że takie podstawowe zasady dobrego wychowania (pobawić się razem przez jedno popołudnie i nie marudzić, przyjąć gościa pod swój dach) nie są dzieciom wpajane. Aaaa, i jeszcze tego, że się tego dziecka broni.
Dobrze, że te telefony były. I ta siłownia.
Hm. No i zadzwonili do mnie z zaproszeniem na rozmowę w sprawie pracy, na środę.
Kwiecień na niczym prawie
Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...
-
Przeżyłam kolejne wielkie wydarzenie w życiu moich dzieci, przede wszystkim syna, ale też i moim, bo na przygotowanie miałam troszkę ponad t...
-
Zapomniałam, jakżeż mogłam była. Jakżeż. Zapomniałam, że miał miejsce szkolny bal Wszystkich Świętych. Dla tych, którzy nie chcą i nie lubi...
-
Urodziny Leonka zbiegły się w czasie z uroczystością ślubowania i pasowania na uczennicę Isabeli. Przygotowania do ślubowania zaczęły się j...