Szał świąteczny nadal w toku.
Pierniczki, które leżały w lodówce od początku listopada, w końcu można było upiec.
Niestety nie chciało nam się dekorować i przesuwałam, i przesuwałam, i przesuwałam, i w końcu zastał nas 24 grudnia.
Całe szczęście, że babcia z Kanią rozdzieliły zadania kulinarne i artystyczne na cały miesiąc, i w dniu Wigilii nie było dużo roboty. Mieliśmy więc czas na malowanie.
Na ostatnią chwilę kończyliśmy też kartki świąteczne, z zamysłem wysłania za granicę. Wysłaliśmy jeszcze przed świętami, ale na pewno nie doszły na święta. Najważniejsze, ze wyleciały.
I nie całkiem na ostatnia chwilę zagoniliśmy wujka do przedświątecznej pomocy. Proszę bardzo.
Saturday 24 December 2016
Kwiecień na niczym prawie
Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...
-
Przeżyłam kolejne wielkie wydarzenie w życiu moich dzieci, przede wszystkim syna, ale też i moim, bo na przygotowanie miałam troszkę ponad t...
-
Zapomniałam, jakżeż mogłam była. Jakżeż. Zapomniałam, że miał miejsce szkolny bal Wszystkich Świętych. Dla tych, którzy nie chcą i nie lubi...
-
Urodziny Leonka zbiegły się w czasie z uroczystością ślubowania i pasowania na uczennicę Isabeli. Przygotowania do ślubowania zaczęły się j...