Sunday 1 January 2017

Noworocznie

O. Nowy Rok.
Całe szczęście nigdy nie robiłam przesadnie postanowień noworocznych. Ba, ja żadnych nie robiłam i bardzo mi z tym było dobrze.
Także z tym, że co to za szczególna noc, że trzeba robić szczególne rzeczy. I pędź za tłumem. Z reguły więc niewiele planów miałam.
Nie, żebym nie chciała na bal iść, suknię założyć, szpilki i tańczyć do białego rana. Na dancing na ten przykład. Ale do tego Sylwestra nie trzeba.
No, ale, co ja się tu będę oszukiwać. Jak już się ten Sylwester zbliża, to jakieś straszne straszydła szepczą do ucha, że trzeba, trzeba, że chcesz, że chcesz.
Tym razem te straszydła to ciotka i wujek z Warszawy. Nie chciało im się na bal iść w Krakowie, uznali praktycznie, że od nas będzie do domu dużo szybciej i przyjechali.
Wcisnęłam na siebie suknię balową z frędzlami, założyłam obcas. Isa wdziała nową srebrną spódnicę i można było zacząć imprezę.
Niezawodna telewizja dostarczała nam muzykę z trzech różnych imprez w trzech różnych miastach.
A kiedy muzyka nie odpowiadała, proszę bardzo gra lub bajka na tablecie. I tak do północy.
A o północy płacz z przemęczenia. Ech.



Rano niespodzianka. Kiedy wszyscy powinni spać, a zamiast tego poszli na noworoczną mszę, siadłam z Iss na kanapie i zaczęłam szukać filmu. Serdecznie mam dość tych wszystkich krzykliwych bajek ze skrzeczącymi głosami. I znalazłam Podróż za jeden uśmiech z 1972roku. Czarno-białe, a tak ją wciągnęło, jakby to Disney był.


Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...