Iss: jak jem ten chleb, to mi się Anglia przypomina.
ja: I podoba ci się to uczucie?
Iss: Tak
Ja: Tęsknisz za Anglią?
Iss: Tak. Bo ja jestem angielska. Ja się tam urodziłam. A ty jesteś Polską, bo ty się tu urodziłaś. Tam jest mój kraj, a tu jest twój kraj.
No, i co ja mam teraz myśleć? A co gorsza, robić...
Ale.
Zadzwoniła do mnie koleżanka. Z zapytaniem, czy żałuję, że
wyjechałam z Wyspy, miodem i mlekiem płynącej. Wśród wszystkich pytań,
niewiadomych, zastanawiania się nad przyszłością dzieci, nad tym, czy
czegoś im tutaj nie braknie, czy dobrą przyszłość mieć będą, czy
szczęśliwe, czy nie będą mi wypominać, że zabrałam im szansę na...,
wśród tych wielu nie wiem, mam jedną pewność, że nie żałuję. Pewnie, że
nie jest idealnie, ale gdzie jest? Czy tam było?
Mam do polecenia książkę. Iss korzysta ze szkolnej biblioteki, więc nie chodzę i nie szukam książek w internetowych księgarniach, b przynosi mi nietresujące pozycje. Jak "Zielony i Nikt", albo "Wieloryb" Renaty Piątkowskiej i czytamy. Niektóre czyta sama, niektóre czytam z nią. Tę ostatnią czytałam ja. Uśmiałam się przy tym tak, że momentami nie dawałam rady czytać. Momentami strasznie byłam zła na bohaterkę, że obżera się jak mała świnka i na jej babcię, że jej te parówki wciska. No kurczę, jaka ja byłam zła, że nie siedzi i nie ogląda spektaklu w teatrze, tylko tańczy piruety w toalecie z lustrami w złotych ramach. Uczy ta książka tolerancji, no uczy. Żebym się denerwować przestała. O, to może cierpliwości?
Streszczać nie będę. Powiem tylko, że historia świetna, przepięknie podana, językiem lekkim i co najważniejsze, przezabawna.
Podoba mi się także dlatego, że bardzo zgadza się z moimi upodobaniami.
Następuje tu cytat: A poza tym "hulajnoga" to bardzo fajne słówko i jak ktoś mówi "Idę pojeździć na hulajnodzie", to do razu wiadomo, że jedna noga nieźle sobie pohula.
(...)
-Julka, a po co tobie hulajnoga, przecież i tak nie będziesz mogła na niej jeździć-wtrącił Witek.
-Niby czemu warknełam.
-Bo wieloryby nie mają nóg, więc czym będziesz się odpychała? No chyba, że płetwą, ale w takim razie musisz sobie kupić hulajpłetwę!- Witek śmiał się jak głupi.
I już wiem, że warto było walczyć o to, żeby moje dzieci w Brytanii jeździły na hulajnogach, a nie na skuterach (od ang scooter). Język polski, choć podobno jeden z trudniejszych, ma tyle pięknych słów. Po co zamieniać te, które są dobre, piękne w brzmieniu (bardzo subiektywna opinia) i jeszcze doskonale oddaje na czym polega użyteczność określonego nazwą przedmiotu.
My jeździmy na hulajnogach. I nam właśnie nogi hulają.
Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu
Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...
-
Przeżyłam kolejne wielkie wydarzenie w życiu moich dzieci, przede wszystkim syna, ale też i moim, bo na przygotowanie miałam troszkę ponad t...
-
Zapomniałam, jakżeż mogłam była. Jakżeż. Zapomniałam, że miał miejsce szkolny bal Wszystkich Świętych. Dla tych, którzy nie chcą i nie lubi...
-
Urodziny Leonka zbiegły się w czasie z uroczystością ślubowania i pasowania na uczennicę Isabeli. Przygotowania do ślubowania zaczęły się j...