Thursday 1 June 2017

Ach, co to był za dzień

Dzień Dziecka!!!!!
Rzeczywiście, co ty był za dzień.
Najsampierw króliczek i Steve z Minecrafta. Wyproszony, wymarzony i zaakceptowany przeze mnie prezent, bo z niższej półki cenowej. A ja cóż, na wysoką się nie rzucam.
Potem szkoła i, jak się później okazało, lody w prezencie od Pani Dyrektor. W międzyczasie wybrałam się do naszego miasta, żeby zakończyć załatwianie spraw do książeczki Sanepidu. Nie będę chyba wchodzić w szczegóły? Musiałam też się mentalnie przygotować do występu w roli Kaczki Dziwaczki, ponieważ, Proszę Państwa, oryginalna Kaczka nie mogła brać udziału. Na próbie już jej nie było, więc i na próbie biegałam po scenie, czesałam się wykałaczką i wypluwałam z kupra jaja. Na twardo.
Pani przedszkolanka przerażona. Bo jak Pierwsza Kaczka wróci, to nie będzie wiedziała, jakie zmiany wprowadziliśmy. Ja, jako Druga Kaczka, nie miałam nic przeciwko temu, żeby oddać pole Kaczce Pierwszej. Niestety, a może stety dla mojej przyszłej sławy i chwały, Kaczka Pierwsza nie przyszła i rolę dostałam ja.
Zanim jednak przedstawiłam moje talenta, odebrałam dziecka ze szkoły, nakarmiłam i odziałam w stroje w kolorze niebieskim, jako że wydarzenie pod znakiem Smerfa było.
Potem przebrałam siebie w uroczy strój Kaczki (tak idziesz? czemu się od razu ubierasz? a nie możesz tam się przebrać? dupę ci widać od spodu, przez tę dziurę od dołu. lepiej żebyś to zapięła czymś. mamusia moja), zabrałam koszyczek, ubrania na zmianę, wydałam polecenie przyprowadzenia dzieci na punkt 16.00 i poszłam.
Ja to jednak lubim takie szaleństwa. Najbardziej z tego wszystkiego chyba interakcje z dziećmi, bycie kimś innym dla nich. Teatr jest taki niezwykły. Im więcej go w życiu dziecka, tym lepiej, a jeśli jeszcze mogę przyczynić się do radości odbioru, to jeszcze lepiej.
Najśmieszniejsze był wydalanie jajek. Najgroźniejsze połykanie dwóch złotych. Bo co się teraz stanie, jak już połknęła, i mamo, ja myślałem, że ty naprawdę połknęłaś tego pieniądza i się przestraszyłem.
Usłyszałam masę komplementów. Obrosłam w jeszcze więcej piórek.
Oprócz przedstawienia były jeszcze występy, tańce, aerobik, piosenki.
Dzieci dostały lody, kiełbaski, frytki, soczki. Niekoniecznie w takiej kolejności.
Iss brała udział w Nordic Walking. Leon biegał ze mną nosząc misia w chusteczce.
Obydwoje dostali losy za udział w konkurencjach i zabawach, które pod koniec imprezy Pani Dyrektor losowała, by następnie rozdawać dzieciom, które udowodniły posiadanie losu jego okazaniem, fanty.
Isę wylosowano do pomocy. Nie wiem, jak to się stało, bo akurat zabrałam Leona na pokaz pierwszej pomocy. Odkąd na kursie na wychowawcę wypoczynku odważyłam się (w końcu!!!!) zbliżyć do Little Anne, mam obsesję na punkcie udzielania pierwszej pomocy. Być może dlatego również, że jestem na świeżo i wszystko pamiętam.
Ku rozpaczy Leona, Iss nie wylosowała naszych numerków. Strasznie się rozpłakał, ale cóż, takie życie. Podchodzę ze zrozpaczonym, łkającym synem mym, żeby córkę odebrać, a tam proszę, prezent-nagroda za pomoc. Radość nie miała końca.
W domu czekała na nas niespodzianka. Minecraft z wysokiej półki, ze Stevem, koniem, świnią i klockami. Cokolwiek te klocki były. Leon pewnie wie. Dla dziewczynki, lalka z domkiem w kształcie zegara z kukułką. O rety, jak super. Od najfajniejszej cioci Kani na świecie. Co więcej, kompletna niespodzianka. Nikt nie wiedział, nikt się nie domyślał.
Piękny dzień.





Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...