Friday 13 July 2018

Obóz zuchowy. Tydzień pierwszy, 9-13 lipca

Wyjeżdżamy, tzn moje dzieko wyjeżdza i nie wiem, kto się bardziej stresuje, ja czy ona.
Pakuję plecak dwa razy, bo może za mało, bo może za dużo. Zwłaszcza, że jedzie po obozie nad morze z mamą Mai.
Lista do plecaka długa. Latarka, menażka, śpiwór. Dres, spodnie ciemne, mundur. Buty sportowe, czapka na słońce, gumowce, igła i nici, spodnie na deszcz. I jeszcze sztormiak. I jeszcze drobiazgi i ubrania.
Boję się, że będzie miała za dużo, boję się, że będzie miała za mało.


W dniu wyjazdu kręcimy się po domu. Zbiórka o godzinie 7 rano. Mamo, przestań się tak denerwować, bo niedługo ty będziesz musiała wziąć melisową tabletkę.
Racja, muszę się uspokoić.
Pierwszy dzień, Isa ma się dobrze. Nie płacze, rozmawia ze mną tylko podczas ciszy poobiedniej, mówi, że jest super. Drugiego dnia już płacze. Serce mi się rozdziera, ale co zrobię. Niech walczy ze smutkiem i tęsknotą. Trzeciego dnia płacze tak, że się zanosi i nie może się uspokoić. Mówi, że nie będzie ze mną rozmawiać, ani do mnie dzwonić, bo wtedy bardziej za mną tęskni. Boli ją głowa, ale nie chce powiedzieć druhnie, że jest jej źle. Dziś boli ją już brzuch, nie wiem, czy jest chora, czy tak zmęczona, że jej organizm ma dość. Budzą się rano, późno chodzą spać. Cały dzień coś się dzieje, a Isa lubi ciszę i spokój. Nawet jeśli sama od czasu do czasu zachowuje się, jakby się najadła szaleju. Zajęcia jej się podobają, szkoda tylko, że tak mało mają czasu na regenerację.
Mamo, mamo, ja tu muszę ścielić codziennie łóżko, w taki specjalny sposób! Ja nie chcę! Ja już wolę ścielić łóżko w domu codziennie!


Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...