Monday 15 July 2019

Mexico! Ha! Ha! W Katowicach

Cieszyłam się na ten wyjazd, bo rodzinę zobaczę i miasto zobaczę, i zawsze to coś.
Znów poczułam jak dobrze jest gdzieś jechać. Znów, kiedy wysiadłam z pociągu zapachniało przygodą i nowym miejscem. Ekscytującą podróżą i spotkaniem. 
O rety, czemu ja tego nie robię regularnie?
Brat mojej mamy miał 70-te urodziny i na tę okazję zostaliśmy zaproszeni na mszę, obiad i poobiednią posiadówkę. Cóż, do trzeciej rano była i jeszcze jakiś czas będę płacić za lekkomyślność starszej pani, czyli mnie samej.
Jedyne czego mi brakowało to połażenia  po tych Katowicach, w których ostatnio byłam kilkanaście lat temu, ale przecież co się odwlecze to nie uciecze, jak powiadają. Mam teraz powód, żeby w końcu odwiedzić rodzinę, która nas od dwóch lat zaprasza na weekend.

W meksykańskiej restauracji chciałam taco. Takie chrupkie z supermarketu mi się marzyło, ale pewnie się nie znam i nie wiem, że powinno być jak sztywny naleśnik. Człowiek uczy się całe życie. Niedobre.
Spróbowałam za to zupy z kaktusa, choć bardziej jak ze szczawiu i uczyniłam meksykańskie zdjęcie i już. Wracaliśmy do domu.
A nie przepraszam, zaczepiłam gościa na mały small talk, w oczekiwaniu na toaletę, jakie romantyczne. No, czekałam na dziecko. W męskiej toalecie. Kolejka się ustawiła to byłam miła, przecież, porozmawiałam. Zapytałam głupkowato, czy panu nie gorąco w tym ubranku, a mundur miał i trochę się zdziwił moją niewiedzą, ignorancją i głupotą, ale na koniec obdarzył komplementem. A wcale nie miałam butów na wysokim obcasie, które podobno są nieodzowne, gdy się kobieta nastawia na tryb: polowanie.Wystarczy, że mam taki piękny uśmiech.
Ale to wszystko można tak naprawdę wytłumaczyć jednym.
Kasia opowiada Isie jak to spadłam z ławki, kiedy miałam 8 lat. A takie miałam piękne sandałki. I mówi:
-Twoja matka spadła z ławki i tak jej się mózg rozpłaszczył i rozlał, i trzeba było łopatką (zbierać)
-No, i nie wszystko się zmieściło.
-No, i dlatego Twoja matka jest taka rozchwiana.


W małym post scriptum, niezwykle ważna informacja o tym, że dzielna Isabela pojechała na kolonię zuchową i choć się bała, to jednak pojechała, i dlatego jest dzielna. Więcej info na temat kolonii wkrótce. Zapewne.
Wróciłyśmy z Katowic pociągiem, we dwie. To też była część przygody. 
Kiedy wysiadłyśmy i wtaszczyłam walizkę do hali, Isa stwierdziła, że ona to by frytki z Maca. A to oznacza walizkę w dół i w górę raz jeszcze. Wkurzyłam się, nie powiem, ale chyba bardziej na to, że kiedy zapytałam, czy one muszą być te frytki, bo nie mam siły łazić, lekko się na mnie obraziła.
Co zrobiłam? Oczywiście poszłam na te frytki i jeszcze chwilę na Rynku, jakieś koncerty były i ona, to moje dziecko mówi: No to właściwie dobrze, że poszłyśmy na frytki, co nie?

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...