Sunday 29 November 2020

Rebelianci weekendowi

Isa miała wychodne. Poszła na dwie noce do koleżanki, weekendowo. Urodziny były i tak przy okazji.
Z Leonem w domu, co to robić? Otworzyli jednakże galerie handlowe, więc jak każdy niezbyt mądry człowiek, udałam się na zakupy. Buty dziecku, rozmiar stopy ma już taki, jak ja, więc po co ją ciągnąć.
Poza tym, kilka innych, przedświątecznych sprawunków, hmmm.
Sobotę musiałam więc na szybko. Ustałam się w kolejkach, bo przecież limit w sklepach. Ale mam! I więcej iść nie muszę.
Popołudniu trzeba by dziecko z domu wyprowadzić. Chodź synu na spacer. Syn chętnie, bo on z tych mało stacjonarnych. Szybkim marszem dwie godziny spaceru, w poszukiwaniu dekoracji świątecznych. A nóż, już są. Odnowili nam dworzec jakiś czas temu, a jeszcze nie byliśmy. No i jeszcze hamburger i lody na świeżym powietrzu, podczas tego spaceru. Biedny Leon martwił się, że nas za zdjęcie maseczki ukarzą. Skierowaliśmy się w jakąś boczną uliczkę, prowadząco do parku. Ciemno już było, nikt nas nie widział. A Leon i tak panikował.
Bądźże dziecko rebeliantem od czasu do czasu... To przecież Ciebie babunia nazywa hersztem wakacyjnej bandy.




 

Na ciepło

No, drugi tydzień minął. Każą się już uczyć na kartkówki. Dzieci nadal szkolnie, ja kulturalnie. Alinka miała urodzinki, poszłyśmy na jedzen...