Saturday 22 May 2021

Mamy gościa

Moja mama taka właśnie jest.

To Isa, kiedy siedzieliśmy zajadając hamburgerki i nugetsiki, i pijąc szejki. 

Leon, czy możesz dać mi spróbować Twojego szejka?

Możesz mamo. 

Ciebie Tobiasz nie pytam, bo nie wiem, czy się brzydzisz? A brzydzisz się? Bo jak tak, to nie będę próbować.

Okazało się, że się Tobiasz nie brzydzi i chętnie (może udawał, nie wiem) podzielił się ze mną swoim czekoladowym szejkiem. 

A zaraz potem Isa popatrzyła na mnie i powiedziała, no, moja mama taka właśnie jest. Co było całkiem przyjemne, bo po pierwsze uświadomiło mi, że Isa już duża jest i patrzy na mnie oceniająco i ta ocena nie jest taka zła. Po drugie, było to całkiem zabawne. Po drugie A, bo nadal jestem całkiem nienormalna, a ja tę moją nienormalność lubię bardzo, po drugie B, bo mają do mnie jednak dystans.

Przyjechał Tobiasz, z którym Leon spędza każdy weekend, kiedy jesteśmy w Wiślicy. Do kina, na schody ruchome, na spacer, na cały weekend. Takie mieliśmy plany, tyle chcieliśmy zrobić, zobaczyć, odwiedzić.

W piątkowe popołudnie poszli grać w piłkę. Leon dostał w piszczel. Poszlo w górę do pachwin. Nie mógł chodzić. I tak do niedzieli jeszcze. W sobotę byliśmy w kinie, na Kotach i psach, część 3. Nigdy tego filmu nie lubiłam, ale szłam, bo dzieci chciały. Tym razem ani trochę radości z tego filmu nie miałam, ani z tego, że byłam w kinie. Zastanawiałam się dlaczego. I myślę, że Isie się już nie podobają bardzo dziecięce filmy i ja to czuję. To, że niby jest okej, ale jednak już coś nie tak. Zaczynam czuć to samo. Mam rzecz jasna swoje znudzenie, ale też Isowe rozczarowanie. Myślę też, że już coraz cześciej będziemy chodzić do kina osobno, na inne filmy, aż znów zaczniemy oglądać razem, za kilka lat, to na co nas wpuszczą razem.
Pytałam Isę, mówi, że jej się nie bardzo podobało. Znów mam rację. 

W galerii, przed kinem, kilka rundek po ruchomych schodach. Fajnie, ja też jeździłam w górę i w dół, kiedy jeździłam do ortodonty do Warszawy, bo w Kielcach aparatów na krzywe zęby nie dawali. Frajda. 




Jeszcze spacer po deptaku, lody, frytki, późny powrót do domu, późna noc. A w niedzielę noga już tak bolała, że nie dało się nigdzie iść. Lody tylko i cały dzień z grami planszowymi i filmami.  I dobranoc. A Isa naburmuszona, bo spać na swoim łóźku nie może. Nie odzywa się do mnie, śpi na podłodze. Zasypia wściekła.

A rano się budzi i pyta: Za co ja byłam na ciebie wczoraj zła? 

Chłopaki na pożegnanie płaczą i plany snujemy na następne weekendy. 

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...