Co Leon myśli to jego, ja wiem gołębiowe swoje.
Wiem również, że po covidzie należy się dłuższy odpoczynek, a nie forsowanie ciała trzygodzinnymi spacerami. Bolało mnie całe ciało i wszystkie organy, jakby mnie kto poprzerzucał z kąta w kąt, jak worek kartofli.
Tyle, że pierwszy piękny, słoneczny dzień. My w Kielcach. W domu mam siedzieć? Na placu zabaw może? Nigdy, przenigdy!
Tak oto zabrałam dzieci na Stadion Leśny, gdyż stwierdziłam, że najwyższa pora ekspolorować kieleckie piękności. Przy okazji jak to ja, trochę się pobiczowałam, bo kielczanka, a nie wiem co i jak, i jak dotrzeć. Przeszło mi kiedy uświadomiłam sobie, że z powiedzmy 3 i pół roku bytowania tutaj od września 2017, dwa i pół roku uczyłam się na nowo życia, organizowania i funkcjonowania, a rok i trochę trwała pandemia, i nadal trwa. Dwie wiosny i dwa lata resetowania mózgu i powrotu do radości, jedna wiosna w pandemii i teraz jeszcze jedna wiosna, trochę w pandemii, ale też nie całkiem cieplutka.
I jak sobie zrobię taki spis i chronologię, od razu wszystko się rozjaśnia, a ja przestaję się biczować. Bo widzę, że kiedy już zamknęłam za sobą tamten trudny okres, kiedy zobaczyłam, że umiem i nikt nie wmówi mi nigdy więcej, że tak nie jest, ten czas, który chciałam spędzać z dziećmi na eksplorowaniu okolic zamienił się na czas maseczek i zamknięcia. Nadrabiam więc teraz.