Sunday 4 July 2021

Agnieszka na berecie

Darek jedzie na strzelankę stylizowaną. Zbudują im tam miasto i przez 4 dni będą biegać w śmiesznych ubraniach. W skład wchodzi beret pakistański, taka mycka. Zwie się pakol.

Myckę przywiózł, żeby ją lepiej ułożyć, żeby wyglądać, jak rodowity, ale przydała się Kasi, która nie chciała dać się namówić na niedzielny wypad pod sosnę. 

Rzut beretem, Kasiu.

Wsadzimy Agnieszkę na ten beret twój i ją rzucimy, skoro tam jest tylko rzut beretem.

Koniec końców, jakoś tak się stało, ale Bóg mi świadkiem, że nie wiem jak, że się w końcu zebrała i pojechała.  Z dwóch powodów ważne było, żeby pojechała. Po pierwsze nie ma to tamto i dlaczego ma nie jechać na wycieczkę. Po drugie, nadal nie mam samochodu, a w jeden się nie zmieścimy, trzeba, żeby nas zawiozła. 

Takim sposobem, zupełnie nieoczekiwanie, w pierwszy weekend mojego urlopu pojechałam do lasu oglądać sosnę na szczudłach, kroczącą, przy okazji przeszliśmy się po lesie, spotkaliśmy się z grupą, która pociągiem przyjechała do Buska na 13-kilometrowy spacer po lesie. Poziomki, widoki, ciepłe słońce, hamburgery też. I Leon, któremu uśmiech nie schodził z twarzy, i patrzył na mnie rozanielony, bo taki był szczęśliwy. 

Spacery jednak pozostaną w naszej codzienności i niezwykłości. Leon ma rower zakupiony, Isie jeszcze zakupimy i nie tylko spacery będą. I tak można żyć. 



Mamo, chodź tędy, będzie bardziej ekscytująco.






Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...