Monday 20 September 2021

Cieszysz się, że nie marudziłam?

Ciekawe o czym świadczy fakt, że lubię weekendowe wydania gazet, a czytanie ich, lub przeglądanie sprawia, że czuję się taka mądra. W norweskich gazetach dlatego, że każde jedno w pełni zrozumiane zdanie dawało nie byle jaką satysfakcję. W Wielkiejbrytanii oni wszyscy tak pięknie wyglądali popijając kawę przy lekturze płacht gazety, w kawiarni. Może chciałam się czuć częścią tamtej społeczności? Może czułam się gorsza, a chciałam lepsza i czekałam na akceptację? Może chciałam się zasymilować?

Takoż i teraz, gdy weekendem zapachnie, gazeta na stole przynosi dreszcze. Hm. Wcale nie przeczytana, bo żeby czytać trzeba się skupić, a ja, no cóż (uwaga, będę nudna) znów nie mam na to czasu. Ha, ha! O ja naiwna, myślałam, że będę się umiała zorganizować! To znaczy, to nie tak, ze nie było czasu. To tak, że jak był, to byłam tak zmęczona, że nie miałam ochoty na wysiłek intelektualny. I tyle. 

Pierwszy weekend w domu, nie w rozjazdach. Jak ja się cieszyłam, że nie muszę wstawać rano i wchodzić w weekendowy tryb, że mogę wypić rano kawę w piżamie i nie mam poczucia winy, że "powinnam" zrobić coś innego, że "weźmy się za robotę". Tak wiem, to wszystko w mojej głowie, ale jak to dobrze tego zwyczajnie nie czuć.

W domu chciałam być i nic nie robić.

No, to wytrzymałam do niedzielnego południa i okazało się, że moje ciało mówi no idźże już. I poszłam na długi spacer, a Isa przed spacerem oznajmiła, że ona chce dziś spędzić czas ze mną, a nie ma ochoty na siedzenie w domu. Założyła słuchawki z muzyką i spędza czas, ale o gorącej czekoladzie z Żabki w drodze na Stadion Leśny jednak usłyszała. A potem usiadła na huśtawce i powiedziała, że na nas poczeka. 

Poszliśmy z Leonem szukając Pingwinów z Madagaskaru. Spotkaliśmy dwie drużyny, kasztanową i żołędziową,

Od lewej, Skipper, bo mądry, ułożony, jak to przywódca. Potem Kowalski, z ogładą chłop, jasna karnacja. Dalej Rico z czapką na bakier, bo wariat, a na końcu maleńki, przestraszony Szeregowy.


Szeregowy, wariacki, inny niż wszyscy Rico, Kowalski z wielką, mądrą głową i na końcu, Skipper z płaską głową.

 
A potem już tylko oglądaliśmy drzewa, a jedno z nich nas zawołało i powiedziało dotknij mnie. Od teraz tamten Buk jest moim i Leona przyjacielem. Leonowi wyszeptał swój sen o spotkaniu z małym chłopcem i jego mamą, którzy wyszli na spacer, a siostra chłopca została na huśtawce, bo nie chciało jej się chodzić.  

Co do mnie powiedział? Nie wiem, chyba nic. Po prostu pozwolił się przytulić i dał mi swoją energię. Przytulił mnie całym swoim spokojem i dostojeństwem. A ja stałam i płakałam, i brałam jego energię i zrozumienie. Teraz będziemy go z Leonem odwiedzać, bo jest naszym przyjacielem. A ja w końcu kupię sobie książkę o sekretnym życiu drzew, do czego przymierzam się już od dłuższego czasu. Będziemy ją czytać wieczorami na głos. 

I cieszysz się, że nie marudziłam? Zapytała Isa po powrocie. A wróciliśmy padnięci po czterech godzinach, rzuciliśmy się na kanapę i włączyliśmy film. I tyle.

A może "i tyle" wystarczy, bo przecież w sobotę też się działo na spektaklu o Alicji w Krainie Czarów. Leon kilka razy się wkurzał, że nudno i czy on może iść do domu, a na końcu i tak powiedział, że było super. Nie wiem, czy tak dla zasady się naburmuszał.


Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...