Friday 8 October 2021

Transformacje

W zeszłym tygodniu tkanki łączne, w tym tygodniu druk, reformacja, Marcin Luter, kontreformacja, współrzędne geograficzne, trochę matematyki. Wypracowanie o wakacjach, wypracowanie o smokach. Uczę się. Sprawdzian za sprawdzianem. Oszaleli całkiem. Nie wiem, zasieki przed zdalną nauką czynią?

Wśród tego jakby jednak coś się ruszyło. 

Kiedy zastanawiam się w pracy, w którą stronę i jakie kroki poczynić, a pracowa koleżanka przedstawia rozwiązania, mówię, że nie mam ochoty myśleć o tym, czego bym chciała. W żadnym aspekcie. Myślenie o tym, czego chcę zmusza mnie do myślenia o tym, jak to rozwiązać.

Słyszę wtedy, że przechodzę transformację.

Hm, to wcale nie jest wykluczone. Kiedy Isa przechodzi transformację, jest przedtransformacyjnie nie do zniesienia. Sama przemiana jest długotrwała i męcząca, ale dopiero kiedy pojawia się nowa dziewczyna, widzę, że było warto przez to wszystko przejść.

Leon, ha, Leon do tej pory to był bezproblemowy słodziak. Wstaje rano, jeszcze z zamkniętymi oczami uśmiecha się i mówi: kocham was. Isa dla odmiany wstaje, ledwo uchyli powieki i warcząc każe do siebie nie mówić. Teraz niestety słodziakowatość Leona odchodzi w miejsce transformacji. Nie tak często i intensywnie, jak Isa, jednak to się dzieje. Chyba mnie to cieszy, bo widzę, że się zmienia i poznaje siebie, a to jest bardzo ważne.

Wygląda na to, że wystarczyło popatrzeć na siebie cudzymi oczami, żeby móc zobaczyć, że też się przepoczwarzam. Teraz patrzę na tydzień wstecz i myślę sobie, no tak! Pojechałam do pani od doradztwa zawodowego, bo sama do końca nie wiem, czego chcę i w którą stronę się udać. Bardzo produktywna rozmowa, która też otworzyła mi oczy. Potem zastanowiłam się nad rodzicielstwem ze zmęczeniem w tle. 

Nie wiem. Chyba nie da się być dobrym rodzicem ze zmęczeniem.

Zastanowiłam się jednak też nad tym, jak wyglądają moje relacje z Isą. Niezbyt dobrze, pomyślałam, bo mam wrażenie, że jestem na nią przede wszystkim zła. 

Nauczyłam się już dawno, że nie jest taka, jak ja, że na wyjście z domu potrzebuje więcej czasu, że na wszystko potrzebuje więcej czasu, bo taka po prostu jest. Nie znaczy to, że jest niedobra, bo nie taka jak ja. Ma prawo być inna. Taka oczywistość, prawda? Akceptuję, rozumiem, bardzo rzadko, bardzo naprawdę rzadko tracę cierpliwość, a bardziej tak ustawiam dzień, żeby na jej "wolniejsze" był czas.

A tu znów kolejny stopień schodków, po których towarzyszę jej w drodze do dorosłości, a najtrudniejsze jest to, że nie mam pomysłu na to, jak na tym stopniu przetrwać. "Przetrwać" jest tutaj doskonale pasującym słowem. 

Dlatego zadałam sobie bardzo spokojnie, w pełnej zgodzie na paskudność jej zachowań, pytania, co się dzieje, jak to wygląda i co mogę zrobić. I wtedy, eureka, przypomniałam sobie, że jest coś takiego, jak Internet, który na każde pytanie odpowie. Nastolatka nie chce się uczyć, jak nie być złą. Mówiłam, na każde odpowie, nawet na tak głupio zadane i z takim dużym skrótem myślowym zrobione.

Wyskoczyła mi strona o modelach wychowywania nastolatków, a tam jedna z moich ostatnich postaw, o której wiem, że jest niedobra, czyli rób co chcesz, ja nie mam siły, ja się poddaje. Znów, popatrzyłam z boku na moje z dzieckiem relacje i na to, że zamiast chcieć jej pomóc, wściekam się na wszystko, co robi inaczej niż ja. Napisałam wiadomość do zaprzyjaźnionej pani pedagog, z prośbą o radę. Mamy umówione spotkanie i choć wiem, że gotowych rozwiązań nie znajdę, to wiem też, że byli inni przede mną, którzy jakieś sposoby mieli. I mam zamiar te ichnie sposoby zastosować.

A wieczorami czytamy Rayę po angielsku, którą pożyczył mi kolega z pracy. A tam dragon Sisu, trochę "inna" smoczyca. Lubię ją bardzo, czasami wydaje się wariatką. Ona jest mamo w stylu Twoich koleżanek, taką byś miała.

Czy nie uroczo?

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...