Sunday 13 March 2022

#trzystarenudnebaby

Trzy stare nudne pojechały do Lublina. 

Zabrały tam dwoje dzieci jednej z bab.

Dzieci się chyba nudziły, bo trochę marudziły.

Wtedy i stąd, wniosek jednej z tych starych bab, że komu by się chciało z trzemastarymibabami.

Od siebie mogę dodać, że odniosłyśmy, te starebaby mylne wrażenie, gdyż po powrocie do domu Leon zapytał: No to gdzie jedziemy na następną wycieczkę. Isa natomiast zastanawiała się, jeszcze w trakcie, w księgarnianej kawiarni, co tu zrobić, żeby się nauczyć lubić łazić. Bo podróżować i zwiedzać lubi, ale przecież to trzeba łazić. A jak tu się do tego łażenia się przekonać? 


Wycieczka nie miała mieć planu. Kilka lat spędziłyśmy w Lublinie, więc kto by tam myślał o zwiedzaniu. Niemniej, Leona w domu poprosiłam jeszcze czy mógłby sprawdzić, co w tym Lublinie do zobaczenia, a on listę zrobił. Tak ważną, że wróciliśmy do wynajętego mieszkania, kiedy okazało się, że o niej zapomnieliśmy. Udzieliło się i mnie zwiedzadztwo. Bo dlaczego nie? Zachciało mi się mapy. Takiej pięknej, z obrazkami rozrysowanymi, dla dzieci i dla mnie. Takiej z tych map, co to ich używałam kiedyś, w innym życiu, kiedy jeszcze zwiedzaczem byłam.

Panem od mapy okazał się pan z punktu informacji turystycznej. Kiedy powiedziałam, żeśmy z Kielc, zachłysnął się swoją radością, sprytem i pozaramowym podejściem do spraw, rzucił Chwileczkę! i pognał na zaplecze.

Wrócił do nas z mapami dwiema. Jedna w staroświętokrzyskim. Druga w starolubelskim. Znaczków z ani jednej, ani drugiej nie umiałam napisać, gdyż były to znaczki 1. chińskie, 2. hebrajskie, ale radości miałam co niemiara, co mnie na zachwyt ze zwiedzania otworzyło. 

Oprócz dwóch zabytkowym map, pan od map podarował nam jeszcze jedną, na której pięknie rozrysował ścieżkę dla naszej piątki. Punkty były między innymi takie: 

1. Zamknięty za karę z zakonnikiem za kratami Jezusek. Nikt nie wie za co siedzi, ale lepiej nie dokazywać, żeby nas tam nie zamknięto.


2. Policzenie ile głów ma pod swoimi dłońmi Maryja i rozwiązanie odwiecznej zagadki, czy o głowę psa również chodzi. 


3. Przejście przez kościł, gdzie akustyka taka, że najlepiej przygotować sobie piosenkę i zaśpiewać razem wchodząc do tegoż.
4. Jaki kolor ma koszulka chłopca tańczącego na obrazie o pożarze w Lublinie.
5. Wejście do zakonników i przełamanie strachu wynikającego z jakże nieprawdziwych pogłosek, jakoby z pielgrzymów (czyli nas) zakonnicy robili pierogi.
6. Spacer u zakonników po sali, gdzie podpisano Unię Lubelską.
7. Rzut okiem na drogocenną monstrancję z tamtych czasów. Prosimy nie wykradać.
8. Wizyta w kawiarni z książkami "Między słowami", przy Rybnej 4, gdzie jest huśtawka i jeśli przedstawimy autograf Pana od Mapy, na pewno pani nam pozwoli sie pohuśtać. Może da kawę za darmo, a jak nie da, to zrobi jakiś fantazyjny znaczek.
9. Muzeum aptekarstwa, ważny punkt.

W kościele msza była, należało więc poczekać z realizacją planu mapowego. Posnuliśmy się w budynkach, zaliczyliśmy muzemu apteki, gdzie Halinka jako jedyna wiedziała, że dziwne takie urządzenie to termofor (zamiłowanie do ciepła i przytulności wyłazi nawet na wycieczkach), a potem nadszedł czas na trasę spacerową.

Leon marudził. Właściwie na zmianę z Isą. Dlatego też oznajmiłam, że to był nasz ostatni wspólny wyjazd. Nikogo nie będę zmuszać, a potem się męczyć, z wyrzutami sumienia. Niech każdy robi to, co lubi. Jeśli Isa lubi stacjonarnie, to niech ma. A jeśli Leon nie chce ze starymi babami, bo nudno (no, oprócz trasy z zadaniem do wykonania) to trudno. Trochę chyba wtedy zmiękli i wtedy też Isa pomyślała, że ona lubi podróżować, tylko trzeba zmienić nastawienie do łażenia.

Na zamku Leon nienawidził całego świata, a mnie najbardziej. Nie wiem całkiem czemu, doprawdy. Ja to wszystko dla jego dobra przecież! Coś się jednak musiało zadziać, bo w muzeum zaczął przyglądać się sztuce, starym sprzętom i Czarciej Łapie na stole (która to łapa wcale czarcia z tamtych czasów nie może być, ale kto by się tym przejmował). Następnie zaczął studiować mapę. Gdzie jest Wiślica? zapytał. Gdy wskazałam palcem, zawołał Kocham Wiślicę!
Podróże kształcą, zaiste. Najbardziej mnie. Kiedy Leon dzieli się swoim światem.



A na koniec kilka miejsc i ujęć z naszej trasy-nietrasy. Stare kamienice, nowsze kamienice, kamienice z kotami, kamienice ze zdjęciami z negatywów z międzywojnia. Schody, wieże i malunki. Wszsytko to znalezione u blogerów, gdzie przedstawione w różach i stylizacjach. 
Cóż podróże znów kształcą. Należy na wstępie dogadać się co do planu i zamiłowań. Lubię dokumentować zdjęciami i tego ptorzebuję. Bardzo proszę zaakceptować moi towarzysze. 
Mając plan i zgody możemy przystępować do zwiedzania, a nikt na nikogo nie będzie zły








Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...