Friday 25 March 2022

W piątek. Oddychaj. Wdech-wydech

W niedzielę oddałam dzieci. W poniedziałek byłam z powrotem w Krakowie.

Leon mocno zestresowany, niedobrze mu. Nic a nic nie cieszy go czas z ojcem. Jadę pociągiem w środku dnia, z nadzieją, że wrócę wieczorem, o porze choć trochę przyzwoitej.

Nie wychodzi. Nie dogaduję się z Leonem, źle rozumiem jego wiadomości. Z ojcem dzieci zakładamy, że mówimy o tym samym. Ja czekam pod mieszkaniem. Oni pod kawiarnią Dziórawy Kocioł. Daleko nie mam, ale iść trzeba. Czasu mniej. Chyba wrócę do domu w nocy.
Kiedy przychodzę, Leon już czeka na zewnątrz. Idziemy się spakować. Wracamy i jest jeszcze czas na lody w przydworcowej galeri-j-i. Leon smutny, bo "zawsze im psuję zabawę, kiedy tata przyjeżdża". Jest późno, wszyscy jesteśmy zmęczeni.

Wtedy wpadam na pomysł. Tylko potrzeba zgody Isy, bo już zdążyła zaplanować cały krakowski tydzień. Trzeba, żeby zechciała przyjechać z ojcem do Kielc we wtorek, po to, żeby Leon nadal mógł być częścią spotkania. 

Decydują się przyjechać, a ja wyjeżdżam na trzydniowe warsztaty do Katowic. 

A potem znów wsiadam w pociąg. Dziś. Tym razem do Krakowa.  I mam też dość pociągowania. Myślałam, że nigdy tego nie powiem. Ja i moje ukochane pociągi. Hehe.

 I znów nie wiem, co będzie.

Wiem, co jest. 

Wiem, że wystarczyło, żeby Isa stanęła obok swojego taty i całe rozdrażnienie z niej zeszło. Żeby to coś, co na niej siedzi już od dłuższego czasu, a co nazywam dojrzewaniem, spełzło i odpełzło. Żeby w całej postawie pojawił się blask. Żeby to nieustanne napięcie puściło. Żeby wszystkie najlepsze cechy, jakie ma wyszły na powierznię, żeby przestały być spychane przez gotowość do obrony. Bezustanną. Ta zmiana była niesamowita. A to wszystko dało się zobaczyć w pierwszej sekundzie, kiedy ją zobaczyłam po dwóch dniach z tatą. 

Wiem, że Leonowi czegoś brakuje. Że u niego spokój został zastąpiony przez strach. Uczę się, jak mu pomóc to zrozumieć.

A ja? Ja czekam i patrzę, co to będzie.

Mimo wszystko zauważam, że Katowice są ciasne. Wysokie i ciasne, i skąd się tam wzięły takie budynki, że nawet jednego zdjęcia, które odda to, co widzę i czuję, kiedy tam jestem, nie potrafię zrobić. A jedyne, które umiem, ale wcale nie pokazuje tego co mam w duszy, jest takie.



Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...