Agnieszka, czy ty się nadal tak panicznie boisz wody, jak kiedyś? nagrał mi się w whatsappowej wiadomosci mój kuzyn. Pytanie było zasadne, gdyż dzieckiem będąc nogi w rzece nie postawiłam i tata mnie na rękach na zdjęciach nosi tam, gdzie woda po jego "nadkostki". Bo gdybym się już tak nie bała, to może byśmy razem na kajaki w ten weekend, bo on akurat w ten weekend chciałby przyjechać.
Tak się już nie boję, choć cały czas mnie ściska tam, gdzie nie wiem, jak głęboko. Powiem więcej, z Nidą to ja się nawet przyjaźnię. Z innymi jestem w dobrej relacji opartej na szacunku. Brzmi akuratnie.
Niestety u nas akurat w ten weekend inwentaryzacja. Tato dostał wezwanie do zrobienia, a jego inwentaryzacja trwa jakieś 4 dni. Wziełyśmy z Kasią wolne i pojechałśmy do kołchozu. Cudem jakimś zajęło nam to dwa pełne dni w sklepie, a potem Kasi jeszcze jeden dzień dopisywania i uzupełniania. Niemniej, na kajaki się nie załapałam.
Isa mówi, że było super, bo i kiełbaska z grila, i uskok wodny, więc atrakcja, a również pierwszy raz na tych kajakach, bo ja się zebrać nie mogę od trzech chyba lat, choć rzeka pod nosem. Dodatkowy plus to spotkanie z dziećmi, które Isa znała, ale ostatnio widzieliśmy się tak myślę w grudniu 2016 roku, więc jakby na nowo poznawanie się. Są super i szkoda byłoby nie utrzymywać relacji z nimi, choć pewnie następny raz znów za jakieś kilka lat.
Przy okazji budowania relacji, podanie o zmianę klasy złożone. Wychowawczyni mówi do Isy, że szkoda, że odchodzi, że oni są otwarci na jej powrót, żeby się zastanowiła, bo klasa cię potrzebuje. A może by tak pytanie, czego ty dziecko potrzebujesz, czego ty?