Monday 6 December 2010

za grosz rozumu

Wyadawaloby sie, ze mama Fasoli do najglupszych nie nalezy, ale niestety...
Fasola leci do dziadkow juz jutro, a i jej mama fasolowa tez. Mama stresa nie lubi miec, wiec postanowila zgarnac garstke, w postaci malej kupki, swoich ubran, ze trzy garstki Fasoli ubran i cala mase pudelek, ktore swiatecznie musi przetransportowac do Polski i zaczela upychac to do plecaka 100litrowego...

Wlasciwie zaczelam upychac jak dopakowalam 2 prezenty dla moich angielskich bratankow, doszylam zatrzaski do woreczkow na prezenty dla siostrzenic i opisalam imionami. Byla jakos po 23.00 kiedy skonczylam i byla z siebie dumna. Nawet nie pozno.

A potem siadlam sobie na sofce, obok mezusia tak na chwileczke i niestety zaczelam ogladac jakis bzdurny thriller ( chyba, a moze horror?). W lozku bylam o 1.30 nad ranem. Moja wlasna corka zaczela mnie budzic juz przed siodma, jak zwykle, to czemu sie dziwie i narzekam?:)

Wczoraj mialysmy busy dzien. Fasola albo odwiedzala przyjaciol, albo ich przyjmowala. Bylysmy u Athanasii, potem na dzikich zakupach z tlumem dzikich osobnikow polujacych na co popadnie, (przy okazji Fasola skorzystala, bo fasolowa mama kupila jej ukochanego Makka Pakka, zeby nie slyszala stekania), potem Ciocia G i Wuj J podarowali nam piekne prezenty (mama serdecznie dziekuje, bo jako matce zawsze jej szkoda na fanaberie) i Ciocia zjadla pyszna zupke butternatowa a Wuj nie, a pote trzeba bylo isc do Nan i sie pozegnac.

A spac Fasola poszla przed 22.00. Tak zadzialala czekolada ze sliwki w czekoladzie (od Hankankowa).

A dzis tylko pare rzeczy dopakowac z listy przypominalnej i polozyc sie spac , po pobudka pewnie juz przed 4 rano.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...