Sunday 17 February 2013

Komu niedzielne ciastko?

Nawet się człowiek nad sobą poużalać nie może. Dwa dni byłam chora, jeden wieczór miałam dreszcze i zamarzałam, jeden wieczór następnego dnia Mąż przyszedł wcześniej z pracy, położyć dzieci spać, dwa razy poszłam wcześniej spać, dwa razy wzięłam cudowne, wyspiarskie remedium na wszystko: paraceramol, w Walentynki zasnęłam nad kolacją i w poranek Trzeciego Dnia wstałam zdrowa. Nie ma sprawiedliwości na świecie.

Ale, żebym się za szybko nie ucieszyła, nic w przyrodzie nie ginie. Od soboty Lelon kaszle, nie śpi w nocy, marudzi i każe się przytulać, Na dokładkę, Iss jeszcze nie minęło. Mam więc dwa ciężarki uwieszone moich kończyn. Od czasu do czasu jest im trochę lepiej, wtedy wyłączamy telewizor i np pieczemy ciastka. Potem je dekorujemy.


A potem zjadamy resztki dekoracji, których nie udaje mi się na czas wyzbierać.



A potem mamy już ciastka gotowe. Zaprosiłabym na kawę, ale podobno wszystkie nasze ciotki są na diecie.


A potem niestety w łóżku odchodzi szaleństwo, bo napasiony cukrem Lelon za nic nie chce się położyć i skacze, dosłownie skacze, po łóżku.

Ciekawostka.
W ramach użalania się nad sobą, na gwałt przeszukiwałam internet pod kątem baniek, takich na plecy, co to podobno są tradycyjną chińską medycyną, a zawsze myślałam, że to nasze słowiańskie gusła, Oto co znalazłam. 

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...