Sunday 10 February 2013

Urlop Tatusia


Po pierwsze mamy w domu Tatusia. Od poniedziałku odrabia zaległy urlop. I pewnie wszyscy byśmy się z tego cieszyli, bo tyle rzeczy można zrobić razem, gdybyśmy się wszyscy nie pochorowali. Zaczęło się od Tatusia, we wtorek spał do 11 rano. Nabrał wystarczająco sił, żeby odebrać Iss z przedszkola i iść na zakupy. Przeszło mu, ale nocy Iss zaczęła wymiotować. W środę została w domu, choć wcale nie musiała, ale wiadomo, może coś tam zostało, może jakie co. Zrobiliśmy za to ciastka. Strasznie słodkie, jak na wyspiarski przepis przystało, cukru tyle ile mąki, ale można się było udzielać artystycznie. Lelon wyżerał koraliki z pudełeczka.
W czwartek nie zjadłam ani jednego pączka, bo się zabraliśmy w odwiedziny do Szefowej na cały dzień. A w piątek Iss poszła już do przedszkola, Lelon na grupę, a ja się rozchorowałam. I tak się źle czuję aż do dziś. A jeszcze mnie wysłali na obiad do Szefowej. Mąż gotował.
Może pójdziemy jutro na basen, może.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...