Monday 4 November 2013

Akcje ratunkowe

Onek, ty łobuzie.
Nie łobuz.
Onek, moje słoneczko.
NIE!!!!
To co Onek.
Onek-Onek!!!

Najgorsze to się nastawić na Przygodę Podczas Ferii.
Chociaż, przyzwyczaiłam się już do tylu rzeczy, które mnie tu wyprowadzały z równowagi, że jedna więcej, jedna mniej do kolekcji nie zrobi różnicy.
Przygoda nie chciała za daleko, została w granicach miasta i sąsiedniej wsi. No, kiedyś to była wieś.
Pozwoliła na malowanie motylków na buzi i świętowanie urodzin kuzynek.

Zakończyła się kropkami na stopach i dłoniach, wizytą u dochtóra i diagnozą hand, foot and mouth disease. Wirus i tak już się rozpanoszył w szkole (niewiarygodnie zaraźliwy) i kazali nam dziecko do szkoły posłać, chyba, że będzie słabe.

Leon jest słaby, kropkom towarzyszy nieprzemijająca gorączka, która przygwoździła go do kanapy i internetowych pociągów. Co jakiś czas donosi, że ząb boli (raczej afty i wypryski w buzi). Całus w zęby okazuje się najlepszym lekarstwem.

Ząb boli Iss, bardzo. Wiwat niezawodne babcine sposoby!!! (I resztki Smirnoffa z leonowych urodzin).  Zawyła, uśmiechnęła się i stwierdziła, że nie boli.

Mama klyklyj Onka kocykiem.

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...