Friday 12 December 2014

Przedświąteczne szaleństwo trwa

We wtorek Leonek miał przyjęcie świąteczne na swojej grupie. Zaraz po poszliśmy na nasze cotygodniowe zakupy spożywcze. Potem musiałam jechać zapłacić za salę na Mikołajki. Spóźniłam się po Iss. Żeby trochę szaleństwo uspokoić, po szkole i szybkim obiedzie poszliśmy do kina na Paddingtona. 
We środę biedny Leonek włóczył się ze mną porannie po mieście, bo musiałam jeszcze ostatnie drobiazgi świąteczne dopracować. Wróciłam, zjadłam lunch, Anżela kupiła świąteczne sweterki na piątek, bo Iss do szkoły powinna była założyć i już musiałam biec do szkoły opowiadać o polskich zwyczajach świątecznych i częstować piernikami.
Całkiem było przyjemnie.
Zaraz potem Iss była kotem w Jasełkach i o dziwo nie była tak jak jeszcze w zeszłym roku, nieśmiała.

Zaraz potem była wizyta u Nanny, także powrót oczywiście późny, a tu czwartek zaplanowany. Rano Ewelina, potem lekarz, potem urodziny u Amelki, więc andzelikowa kawa i ciacho, potem Agata z dziećmi przychodzi. No dzieje się, doba godzin ma za mało.
A tu jeszcze pan paczkę przyjedzie odebrać.
Wszytko jednak poszło gładko, a jeszcze Gatti z nami posiedziała, pięknie.
I bal choinkowy już tuż, tuż. I każde dziecko podekscytowane.
My tylko jeszcze musimy wszytko podopinać, kanapki zrobić i będzie.
A potem się będę zastanawiała, czemu mam takie zmęczone dzieci.

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...