Thursday 4 December 2014

Świąteczna atmosfera

W tym tygodniu dopadła nas kreatywność.
W niedzielę Antonina przyprowadziła swoją mamę, Zosię i szkolną małpkę, żeby zrobić piękne dekoracje świąteczne.


Szaleństwo, całkowite szaleństwo niedzielne. Zwłaszcza, że zahaczyliśmy też o park, w którym to najpierw Zosia postanowiła się nie bawić z Isą, więc lekkie rozczarowanie zapanowało i mała złość. Pospacerowałam więc z dzieckiem w te i we wte po alejkach, by zaraz Zosi przeszlo, a Isie przyszło I już nie zależało jej na przyjaciółce.
Musiało ją zawiać w tym parku, bo wieczorem, podczas mycia zębów zaczęła narzekać na ból ucha.Nie marudź, przejdzie ci, zareagowałam po angielsku.
Nie przeszło. Trzymało do 23, bo po swojemu chciałam zużyć najpierw starszą butelkę paracetamolu. Widać zwietrzała była. Dopiero trzecie podejście zadziałało, już z nową butelką i umordowane dziecko zasnęło.
Moją pierwszą, poranną myślą było, czy ją wyślę do szkoły

Całą noc śniłam o dyskusjach na temat posyłania chorego dziecka do szkoły i czy jest wystarczająco chore, żeby zostać w domu. Taki chory system, w któym najważniejsze, żeby dziecko było w szkole, glut do pasa, dudniące z bólu ucho nie uprawniają do pozostania w domu i nie zwalniaja z obowiązku szkolnego. Całe szczęście (!), obudziła się z gorączką.
Jakżesz było mi dobrze, obejrzałam film o Tomku i innych pociągach, film o Dzwoneczku i piratach w całości oraz film o Barbie księżniczce o magicznej mocy, z doskoku.
Taki dzień, kiedy najlepiej siedzi się w domu w kapciochach, przy szklanie herbaty z cytryną, przygotowując się na wielkie wydarzenie mikołajkowe oraz czyniąc inne całkiem przyjemne rzeczy. Na dworze zimno, szaro-buro i nie zapraszająco.

We wtorek niestety już wyzdrowiała, więc trzeba było do szkoły (a nie obraziłabym sie na trzy dni takiej laby).
Absolutnie nigdzie nie chodzimy, nikogo nie odwiedzamy. Chciałam rzec, alem se przypomniała, że przecież we wtorek już po szkole spotkałyśmy się z dzikim tłumem koleżanek, by ustalić raz, a porządnie co i jak z tymi Mikołajkami, które już za półtora tygodnia.
W ramach przygotowań produkujemy kilometry tradycyjnego łańcucha oraz tworzę suknię dla Śnieżynki.
Tworzę więc tę suknię z białego obrusa oraz tiulów, które mi Gatti łaskawie odstąpiła twierdząc, że się pewnie nie przydadzą, ale może.
Takie piękne tiule i się nie przydadzą. Co też ta ciotka.
Szyję, przymierzam, Iss spogląda, pyta w końcu.
 A za Mikołaja, to kto się będzie przebierał.
  Dziecko drogie, nikt.
 Ale mamo, to niemożliwe. Mikołaj nie pracuje cały czas, on pracuje tylko w Christmas.

A w piątek przyjdzie Mikołaj z prezentem pod poduszkę. Ale to juz temat na osobny rozdzialik.


Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...