Friday 19 June 2015

Ascot

Jestem nieodrodną córką swojej matki. Przyszłam z baletów (kościoła w przypadku rodzicielki) i rzuciłam torebkę z apaszką i płaszczykiem na jeszcze rozstawioną deskę do prasowania, jak rodzicielka. Nawet sobie nie zdałam z tego sprawy, dopóki nie zaczęłam się rozpakowywać, rozdziewać, zzuwać obuwia i rzecz jasna, szukać torebki.
A było się z czego rozpakowywać i co zzuwać, bo małżonek mój w prezencie urodzinowym dostał dwa bilety na wyścigi konne, dzięki czemu nauczyłam sie raz na zawsze, że matka zawsze ma rację. Moja ma zawsze rację. Po pierwsze i najważniejsze, jedyne i najważniejsze: bez kapelusza ani rusz.

Ascot proszę państwa, wyścigi królewskie, parada koni i Jej Wysokość Królowa.. Wyjazd około 10 rano i cały dzień na słońcu.
W telewizorze wszystko jest wielkie i majestatyczne. Na żywo było mniejsze.
Mimo tego już dziś zaczynam zbierać na wyścigi w przyszłym roku.
Ach, ten zapach luksusu, diamenty, złoto, młode dziewczyny uwieszone ramion dżentelmenów w słusznym wieku, alkohole lejące się strumieniami i program wyścigów. Na którego konia kurcze postawić. Gdy się bladego pojęcia o tym nie ma.
Wygrałam 60 funtów!!! No, imię konia mi się spodobało, Amazing Maria.


Dzieci moje odebrała Żaneta, nakarmiła, zabrała do parku, wykąpała, nakarmiła ponownie i odstawiła do domu, parę minut po naszym powrocie o 20.15.
Isabela, która absolutnie nigdzie beze mnie nie chciała jechać, do domu nie chciała wracać.

A dziś leży w łóżku i nie może uwierzyć, że Leon poraz setny wybrał tego samego Mr Small na wieczorne cztanie, i mówi, że zaraz z tego powodu pęknie. Albo zaraz zdechnie.

Ascot nie był jedyną atrakcją upływającego tygodnia.  Oprócz tego przekłuliśmy Isabeli uszy. Cała operacja trwała parę minut, zakończyła się cichym, acz rodzierającym serce łkaniem, nad którym Isa nie umiała zapanować, choć bardzo się starała. Kolczyki są piękne.
Miał również miejsce mój urodzinowy obiad na świeżym powietrzu oraz dmuchanie znacznej liczby świeczek.
Oglądając zdjęcie uświadomiłam sobie, żeśmy rozgrzali Minionkowi twarz do czerwoności.

Z serii "O Wąchaczu"
Całuję syna w zranioną dłoń. Nie chcę, żeby cierpiał.
Ej! Ty lubisz ogórki z chlebem!!!!!! Moja ręka pachnie jak tak!!!!!
No tak, jadłam kanapki z ogórkami z babcinego słoika.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...