Saturday 27 June 2015

Wszystko

Dzień ojca. Wycieczka do strażaków. Urodziny koleżanki. Oko Isabeli. Sports day. Maja. Nowe buty Leona.

Dzień ojca. Kurcze, jak ten czas leci. To już kolejny rok, kiedy przegrzebuje cały internet w poszukiwaniu prezentów niepraktycznych i niebanalnych. Kurcze, nie zawsze to proste, ale zawsze sprawia mi wielką przyjemność. Tym razem postawiłam na identyczne bransoletki skórzane, z Isabeli "I love you daddy" jej pismem, oraz znanym cytatem z Leona "daddy, daddy one morning...", bo tak się zaczynały wszystkie jego opowieści jeszcze dwa miesiące temu.


I jestem zachwycona.
Trochę mniej byłam zachwycona faktem, że musiałam dbać o ojca moich dzieci przez całą niedzielę, która niestety przytrafiła się zaraz po dosyć intensywnej nocy na lokalnym dancingu, w towarzystwie ulubionych koleżanek.
Cóż, człowiek myśli, że może. No to może.

We wtorek Leon wybrał się na urodziny do przedszkolnej koleżanki. Pierwsze prawdziwe urodziny, na które zaproszony był właśnie on, a nie jako osoba towarzysząca Isabeli. A nie, drugie takie urodziny.
Pech chciał, że tego samego dnia wycieczka do strażaków się odbyła. Nie mogę się pochwalić zdjęćmi, bo upubliczniać nie wolno. Leon się umordował i zasnął w drodze na urodziny.
Ja się umordowałam w drodze do domu.
W domu Isabeli wpadło coś do oka. Przez pół godziny nie mogła otworzyć. Następnego dnia rano oko nadał było czerwone, a tu sportowy dzień w szkole. Niby coś robiła, ale zabraliśmy ją do domu, bo się bardzo męczyła.
Przychodnia udzieliła nam informacji, że pielęgniarki nie ma, wszystkie wizyty u lekarzy zarezerwowane i proszę jechać na pogotowie, bo oni dziecka nie mają zamiaru oglądać.
A potem gazety biją na alarm, ze pogotowie oblegane i ludzie z pierdołami przyjeżdżają.
Apteka dała nam płukanke na oko i zapytała czy dziecko nie ma alergii. Bo katar jej leci. No, oko łzawi i całe czerwone to i katar leci.
Ponieważ wydażenie to miało miejsce już jakiś czas temu, nie jestem taka wściekła, ale myślę sobie tylko, ze poszłabym do okulisty w Pl i nikogo bym sie nie prosiła.
Poczym dowiaduję się od osób świeckich, że w suttonowskim szpitalu przyjmuja nagłe wypadki bez skierowania na okulistyce. Świetna ta nasza przychodnia.  Doinformowana.

Była u nas Maja także. Przywiozła prezenty książkowe, w związku z czym moje dzieci mówią, że ona jest bardzo fajna, ta ciocia.
Jeśli już mowa o prezentach, Leon dostał nowe buty. Co się rzadko zdaża, nie znienawidził swoich nowych butów. Założył, zachwycił się, wyszedł na dwór i poprosił, żeby wziąć go na ręce, bo on ma takie piękne buty i nie może zabrudzić swoich pomarańczowych podeszw.
Jak również wybiegł w nich nieświadomie na ogród, wrócił, zmienił buty i oświadczył, że szaro pomarańczowe są zbyt cenne by biegać po mokrej trawie, bo one mu się za bardzo na zabrudzenie podobają.

I na zakończenie wygrzebane w czeluściach szuflad papierkowe notatki "na później":
Isabela powiada : Pitolisz głupoty Leon; ups, to jest brzydkie słowo, nie powinnam tak mówić, zapomniałam.


Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...