Wednesday 23 December 2015

No, święta za rogiem

Zaprosiła nas na niedzielę koleżanka, bo syn lubi pociągi tak, jak Leon i może będą się bawić razem. Przyszła też jej siostra i dowiedziałam się, że właściwie, to miała szczęście, że znalazło się u mnie okienko, bo ja mam tylu przyjaciół, że trzeba się do mnie zapisywać na widzenie. Z kilkudniowym wyprzedzeniem.
Bardzo to właściwie miłe.
Inna sprawa, że czasy kiedy otwierałam mój karnecik, żeby zapisać gości dawno minęły.
Mimo wszystko, nadal miło.
Być może to czary, być może to urok, dość, że niedziela ta zapoczątkowała szereg spotkań towarzyskich. W poniedziałek szybko chciałam jeszcze skoczyć na deptak, odebrać prezent dla małżonka, a potem pobiec do Maćka i Filipka, ale skończyło się na tym, że Maciek był u nas od rana, bo taka była potrzeba, a popołudniu ich mama została ze wszystkimi dziećmi w domu, a ja pobiegłam skończyć świąteczne zakupy. We wtorek nawiedziliśmy Anielę i Jaśka, a ponad połowe dzisiejszego dnia przesiedzieliśmy u Zosi i Antosi. I pewnie cały dzień znając siebie mogłabym wylegiwać się na złotej kanapie, gdyby nie to, że jutro Wigilia, zaraz święta i wypadałoby coś jednak przygotować.
Znalazłam przepis na ciasto orzechowe z budyniowym kremem, u pani, którą wszyscy uwielbiają, a ja drugi raz robiłam ciasto z jej przepisu i drugi raz mi nie wyszło tak jak trzeba.
I jutro pewnie będę poprawiać. Bo umówiłam się z Kasią od Emilki, że dam jej kawałek, a ona da mi kawałęk swojego.  I wstyd zanosić badziewie. A wszystko dlatego, że budyń za rzadki.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...