Wednesday 10 February 2016

O słowach co ranią

Jestem wstretną matką.
Bo mało tolerancyjną. Bo wszystko mnie denerwuje, ale bardziej w Isie, niż w Leonie. Może nie wszystko.
A może, proszę Państwa, winnam winić siebie.
Bo gdybym się darła od początku (czy wspominałam, że normalny ton głosu nie wystarcza, trzeba się wydzierać), gdybym uczyła od początku, że usta się po posiłku wyciera, to może nie musiałabym się teraz denerwować.
Choć właściwie, Leona nie uczyłam. Leon sam wie, że usta w czasie jedzenia się wyciera, gdy się dookoła pobrudzą. W rękaw swojej koszulki.
Nie o to więc chodzi.
To może trzeba mieć to w genach. Albo w matce chrzestnej? Koleżanka opowiada Isie, że matka jej to modelka, bo kozaki na obcasie założyła. Dziecko spojrzało raz, spojrzało drugi. Spojrzało na koleżankę. Ciocia Iza to jest modelka, ona zawsze nosi spódniczki. Takie, takie, takie co dotykają. Dopasowane ma na myśli? Że zawsze wszystko dograne? A ciocia Iza matką chrzestną Leona. Pewnie dlatego nie widuję go z brudną buzią.
Co innego ta moja pannica. Nie czuje, że się pobrudziła, nie ma potrzeby wycierania sie po obiedzie, po kubku kakao, po lodach, po wszystkim, co się zgrabnie rozprowadza wokół ust.
Opowiadam, proszę, truję, przypominam, grożę.
Nie pomaga.
No i właśnie dziś, zęby umyte, siusiu zrobione, książkę wieczorną zaraz będę czytać, patrzę, a to moje dziecko się nie umyło, jakimś cudem twarzy nie domyło. Noż kurdę, ileż można przypominać, noż kurdę dopiero umyła zęby, a jakoś twarzy nie umiała umyć.
No i się wściekłam. Oczywiście, gdybym miała więcej cierpliwości, była mniej zmęczona i bardziej szczęśliwa, moja reakcja byłaby zupełnie inna. Niestety trafiło na zły wieczór.
Nie wiedziąc już co mam zrobic palnęłam jej, że jest obrzydliwie wstrętna. Bardzo wyrafinowany komentarz. Wiem.
Mi pomógł. Złość od razu przeszła.
Isę wcisnęło głębiej pod kołdrę.
Tymbardziej, że Leon skorzystał z okazji, ze byłam niemiła i stwierdził, że sam może też powiedzieć kilka słów. Że jest niedobra, że niedobra i że niedobra.
No i mi sie Isa popłakała, bo po pierwsze matka jest dla niej niemiła, a zaraz potem jej ukochany braciszek. I że skoro tak mówię, to ona na pewno jest obrzydliwa i do niczego się nie nadaje. I płacz ten nie dlatego, że źle się do niej odniosłam, ale dlatego, że ona uważa, że jest obrzydliwa. I do niczego.

Przeprowadzona rozmowa wyjaśniła powód płaczu, nieszczęście uświadomiła i przypomniała, że nie ważne jak wściekła na nich mogę być, nie mogę ich tak poniżać.
Bo ty mamo, taka kochana i dobra jesteś, ale czasami to bardzo dla nas niefajna.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...