Ray Mears to taki pan, który jest podróżnikiem, lubi wyzwania i nieznane tereny, lubi sie bawić w przetrwanie (czy to zabawa?) i pokazuje to w telewizji.
Mój szanowny małżonek bardzo lubi te programy, dostał nawet kiedyś ode mnie książkę, przez tego pana napisaną.
Siedzi teraz mój małżonek w domu, bo pracy szuka, a w międzyczasie ogląda programy w telewizji.
No i właśnie przydarzyło nam się takie przedpołudnie, kiedy w telewizji program o nieznanych i pięknych miejscach był. A Leon akurat miał wolne od przedszkola i siedział z nami przed ekranem. Po pół godzinie uważnego skupienia, nagle zerwał się z kanapy, zażądał, bym wypuściła go na dwór i naznosił kilo patyków.
Co robisz synu? zapytuję.
Ognisko! Nie przeszkadzaj! Daddy, a kiedy pojedziemy pod namiot?
Konsternacja na twarzy mego męża nie miała sobie równych.
Hm, jakby ci to synu powiedzieć...nigdy? Do hotelu owszem, do dobrej restauracji też, ale namiot, robale, śpiwór? Ekhm, to może mamusia z tobą pojedzie?!?
Niniejszym szukam dla mojego syna ojca, który zechce z nim trekking uprawiać i nauczy go rozpalać ognisko, i będzie z nim siedzieć w nocy, i opowiadać o swoich przygodach.
Dowód zamiłowań.
Monday 29 February 2016
Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu
Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...
-
Przeżyłam kolejne wielkie wydarzenie w życiu moich dzieci, przede wszystkim syna, ale też i moim, bo na przygotowanie miałam troszkę ponad t...
-
Zapomniałam, jakżeż mogłam była. Jakżeż. Zapomniałam, że miał miejsce szkolny bal Wszystkich Świętych. Dla tych, którzy nie chcą i nie lubi...
-
Urodziny Leonka zbiegły się w czasie z uroczystością ślubowania i pasowania na uczennicę Isabeli. Przygotowania do ślubowania zaczęły się j...