Thursday 4 February 2016

O tym,że świat się nie zawalił

Dobrze, że mam koleżankę, która zapisuje ważne sprawy na swoim blogu, to sobie przypomniałam, że zabrałam się z Basią i jej dziećmi na soft play. Rzadko bywam, nie bardzo lubię, ale czego się nie robi dla potomstwa. Gatti z Hanką i ukochanym też tam była. Szał ciał, tańce i kawa.
W poniedziałek zaplanowano spotkanie dotyczące balu walentynkowego, ponieważ jakoś dotąd nie ustalono, kiedy, jak, kto i dla jakiej grupy wiekowej będzie prowadził zabawy na balu. A wiadomo wszem i wobec, że bez planu ani rusz. Poszło nam sprawnie. Po wypiciu kawy, jakieś dwie godziny od pojawienia się w progach Karoli zabrałyśmy się za planowanie. No, bo nie chciało mi się, mówiłam, że się obraziłam na świat, i że postanowiłam nie robić nic. Udało się jednakowoż.
Tego samego dnia zawiodłam Iss na całej lini, nie kupiłam przekąski, o której marzyli z Bratem od dłuższego czasu. Rozpłakało mi się dziecko pod szkołą. Aż się Żanecie serce pokrajało i zaprosiła Isabelę na poszkolne spotkanie, na wtorek. No. To poszłyśmy we wtorek do Zosi i Tosi. Olałam wszystkie moje ostatnie zasady.
Bo, czy ja się juz dzieliłam refleksją? Odkąd mam dziecko w drugiej klasie i nagle jakoś dużo zaczęło sie szkolnie dziać, przestałam bywać w gościach po szkole. Przestałam też zapraszać znajomych. Jedyny dzień jaki zostawiłam na spotkania, to piątek. Jakoś tak nie mogę i nie umiem.
Tym razem jednak poszłam.
I nic sie nie stało. Świat się nie zawalił. Okazało się.

Może więc należy wyluzować? I przestać myśleć.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...