Mam weekend wyjęty z życiorysu. W piątek miał miejsce pogrzeb mojej teściowej. I choć blog ten o dzieciach i ich życiu traktuję, ostatnio jakbym mniej czasu poświęcała na obserwowanie ich, a skupiała sie na sobie. W perspektywie dzieci rzecz jasna, ale mimo wszystko, nie tak jak planowałam. Zastanawiałam się czy pisać o tak przygnębiającym wydarzeniu, ale nie da się ukryć, że jest częścią naszego życia. Co więcej, jest jedną z tych spraw, o których się z dzieckiem nie chce rozmawiać, a które są nieuniknione.
Cała uroczystość była według mnie za mało uroczysta. Że zasługiwała na lepszą, bardziej podniosłą, z lepszą oprawą. Acz rodzina uważa, że było tak, jakby ona chciała. Może wcale jej więc nie znałam.
Bardzo się bałam dziecięcych pytań, choć nieraz już rozmawialiśmy o tym, jak tam jest i co się tam, w niebie robi, ale chyba niepotrzebnie. Smutno było, ale bez strachu i pytań o stratę.
Do Leona chyba nie dotarło.
Ja z kolei odchorowałam w sobotę zbyt mało piątkowego wzruszenia. Muszę się wypłakać. I nic na to nie poradzę. Całe szczęście, że dzieci pojechały do kuzynki na noc.Popołudnie przesiedziałam na sofie a wieczór miałam dla siebie i męża.
Kurcze, jakie to ważne się okazuje.
Siedzenie w domu z dziećmi i nierobienie niczego razem z ukochanym okazuje się być, po krótkiej i płytkiej analizie, problemem. Wydawałoby się, że wcale nie musi.
Ale gdy się tak zastanowić, że od ponad 6 lat niewiele czasu spędzam sam na sam z ojcem moich dzieci, a wszystkie nasze rozmowy zaczęły się ograniczać do dzieci, nie powinnam sie dziwić, że jakby mniej się lubimy. I że problem się pojawił.
Kolejne więc wzruszenie i refleksja nad tym, czego mi właściwie potrzeba. Mniej dzieci od czasu do czasu, hehe.
Co do szkolnych przedsięwzięć, impreza pierwsza klasa. Tak mówią. Parę spraw można było inaczej, parę rzeczy ustalić wcześniej, nie spóźnić się, ogarnąć ludzi, ale i tak było wyśmienicie.Pierwsza impreza firmowa, z dziećmi, których nie znamy, dla rodziców, o których niczego nie wiemy, a którzy mogą mieć wymagania. A i tak poszło bardzo dobrze.
I już sobie nie pozwolę siebie wykopać z uczestnictwa z imprezy, choćby nie wiem co. Taka refleksja.
Monday 8 February 2016
Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu
Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...
-
Przeżyłam kolejne wielkie wydarzenie w życiu moich dzieci, przede wszystkim syna, ale też i moim, bo na przygotowanie miałam troszkę ponad t...
-
Zapomniałam, jakżeż mogłam była. Jakżeż. Zapomniałam, że miał miejsce szkolny bal Wszystkich Świętych. Dla tych, którzy nie chcą i nie lubi...
-
Urodziny Leonka zbiegły się w czasie z uroczystością ślubowania i pasowania na uczennicę Isabeli. Przygotowania do ślubowania zaczęły się j...