Friday 6 May 2016

Słońce i lato kontra nauka

No kurcze przyszło do nas słońce w końcu, przez chmury się przebiło i zrobiło się gorąco. Tak gorąco, że można było w sałdałach i krótkich spodenkach na plac zabaw pomknąć. A ponieważ umówiłam się z Basią i Emilką na spotkanie, tom je zaciągnęła do parku. Przy okazji przyciągnęło sie za nami całe towarzystwo i już można było zrobić piknik polskiej mafii. Nie kłamię, tak musiało być, o tej mafii mówię. Ludzie obok nas przechodzili i patrzyli dziwnie na to chmarę na trawce rozsiadłą.
Hanka z Gatti też przyszła. Najpierw we czwartek z polskim towarzystwem, na loda się załapała i nie tylko.


W piątek z angielskim towarzystwem ze szkoły Iss. Na Doritios się załapała. I inne dobre rzeczy, ale przed wszystkim na chrupki.

Oj, jak mi było dobrze sie wygrzać, twarz opalić, loda zjeść, do domu wieczorem późnym wrócić.
Jedyne co spędza mi sen z powiek są Isy prace domowe. Kiedy ja mam czas znaleźć, żeby z dzieckiem po prostu posiedzieć, kiedy to dziecko ma flet, pracę domową z matematyki, czytanie po angielsku, czytanie po polsku i jeszcze uczenie się zegara. Siedzimy na aplikacji do matematyki i ćwiczymy, bo pod koniec maja będzie egzamin, który niby nie ma znaczenia dla przyszłej edukacji dziecka, ale wolałabym , żeby się dziecko nie denerwowało, że nie umie. Flet gonie też codziennie, bo płacę sporo i jeśli nie chce ćwiczyć, to chętnie zrezygnuję z płacenia, bo ja nie potrzebuję osobiście fletu. Super, że gra. Pod warunkiem, że robi to dla siebie, ale jeśli robi to dla siebie, to znaczy, że chce. Jeśli chce, to ćwiczy codziennie, tak? Jeśli nie codziennie, to nie musimy grać.  Z drugiej strony, Iss jest pierwszym dzieckiem z drugiej klasy, które już przygotowuje się do pierwszego egzaminu z grania na flecie. Ej, no może przestanę marudzić.

Tylko kiedy ja mam czas znaleźć na chodzenie do parku, na zabawę?
Kurczę, jak ja nie lubię tego systemu.
Przerwy w nauce są tu takie: koniec października tydzień, Boże Narodzenie dwa tygodnie, koniec lutego tydzień, Wielkanoc dwa i pół tygodnia, koniec maja tydzień, wakacje sześć tygodni. I po co tak często pyta babcia z Polski. Ano, nie wiem. Dla mnie to już nie dziwne i nie bez sensu, bo funkcjonuję w tym systemie już czwarty rok. Półtora miesiąca mija, widzę, że dziecko zmęczone i odpoczynek mu się przyda, więc nie narzekam. Ale potem przychodzą takie ciepłe dni i myślę sobie, że jak jest zimno i są ferie, dzieci siedzą przede wszystkim w domu. Przychodzi lato i zamiast wygłupiać się na podwórku, ta moja biedna córka musi przychodzić do domu i czytać, i robić liczyć, i pisać. A dupę się pocałujcie. Dajcie im trochę dzieciństwa.
Bo Leon na ten przykład nie uczy się jeszcze za dużo i jemu to wolne nie jest tak potrzebne, on nie okazuje zmęczenia. Isa też nie byłaby zmęczona, gdyby w wieku 4, 5 lat mogła się jeszcze bawić a nie uczyć literek.
Jak ja nie lubię tego systemu.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...