Friday 24 June 2016

Farma

Nic się nie zmieniło. Nadal nie mam na nic czasu, a telefon co chwilę robi pip pip pip. Ciągle ktoś coś ode mnie chce, albo ja muszę koniecznie natychmiast od kogoś.
Po urodzinowy wekend przesiedziałam w bibliotece rozmawiając z kandydatami na nauczycieli. Sobotni poranek wynudziłam dzieci w kawiarni, ponieważ przez dwie godziny rozmawailiśmy z panią, która chce u nas uczyć historii oraz udzielaliśmy jej wywiadu, ponieważ jest ona również dziennikarką. A potem już poleciało i tak cały dzień. Dobrze, że Agata ze swoimi chłopakami najpierw wzięła mi Leona, a potem Isę i Leona, bo nie dałabym rady. Dodatkowo napatoczyła się pani, która nauczać u nas w szkole chce, a się okazuje, że mieszkać nie ma gdzie i pewnie pod most pójdzie.
Czasy takie, że ludzie się boją. Obdzwoniłam wszystkich, o których pomyślałam, kolega, któy ze mną był stwierdził, że on nie. W końcu zadzwoniłam do Mąż. Na końcu, bo choć serce ma wielkie, humor czasami kiepski. Zależy jak sie trafi.
Trafiłam na serce wielkie i humor dobry. Przyprowadziłam dziewczynę do domu. Mieszka chwilowo i szuka pracy. Zobaczymy.
A życie toczy się nadal. Przedszkole organizuje przygody dla dzieci. Na przykład wyjazd na farmę, zwierzęta oglądać. Ale i tak najwięcej czasu spędzili na bieganiu na placu zabaw. Ulewa była, pada jak na lato wypada non stop. Akurat na najfajniejsze zabawy pod słońcem. Albo pod chmurką winnam rzec.






Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...