Thursday 30 June 2016

Siędzieje

Koniec roku szkolnego, a z nim festyny, spotkania, dni sportu, rozdania dyplomów.
Festyn letni wypełnił mi kolejny wekend, jakby mi mało było zajęć. Padało. Zresztą, kiedy nie pada? Nastroju nie miałam. Zimno mi było, nie lubię, kiedy mi zimno.
Dzieciom nie przeszkadzało. Na tydzień przed festynem Isa dopytywała czy zrobimy sobie hennę.

Piękną Isa miała. Moja była kiepska w tym roku, więc ją szybciutko zmyłam. Zresztą wbrew temu, co mówią panie od henny nie trzyma się trzy tygodnie. W moim przypadku świetnie, w Isy mniej, bo taki piękny.
Zgłosiłam sie do pomocy przy malowaniu buź, ale jakoś tak przyszłam i swtierdziłam, że mnie to się nie chce, zimno, mokro, niemiło. Wydałam 20funtów, dwadzieścia funtów! Na watę cukrową, na jedzenie, na hennę i bouncy castle. I na ciastka, bo Agata z nami była i na chwilę do niej poszliśmy na herbatkę i ciastka domowego mi się zachciało. Na ciastko nie było już jednak czasu, ponieważ trzeba było na autobus, żeby nas na urodzinygimnastyczne, do koleżanki ze szkoły, zawiózł.

Czekamy na ten autobus.
 Isa pyta, czy mam jej kartę przejazdową.
Nie potrzebujesz, mówię.
Ale masz?
No, nie potrzebujesz na autobus.
Ale masz?
Mówię ci, że nie potrzebujesz. Po co mnie tak pytasz?
Powiedz lepiej, że nie masz, to zrozumiem.

Przygotowujemy sie do kolejnego festynu szkolnego.
Trzeba nam zrobić pierogi, grochówę, fasolkę. Pierogi poszłam lepić do Karoliny z Iss i Leonem, ponieważ Isa miała wolny dzień. Poszło nam sprytnie szybko. Pierogów było ponad sto.
Będzieten festyn z Kopciuszkiem, przedstawieniem.
Zebraliśmy trupę, trzeba zrobić próby. Festyn za tydzień, próby ani jednej. Przyciśnięci koniecznością, do muru, zebraliśmy się u Adama Księciunia. Próba wypadła pomyślnie.
W międzyczasie, pomiędzy pierogami a próbą, wybrałam się z Leonkiem (pozostawiając Ise pod opieką Karoli, bo Isa chciała zobaczyć jak sie odbiera Karoline dzieci ze szkoły) na deptak. Oczywiście zaprosił mnie do muzeum z zabawkami, które odwiedzamy zawsze gdy jesteśmy na deptaku. Uprzedziłam, że nic nie kupimy. Okej, mamo, powiedział Leon i powinnam lepiej go znać, będąc matką jego i przewidzieć, że w drodze powrotnej będzie wył, ponieważ nie kupię mu pociągu.
Nie kupiłam. Nawet argumenty, że do Bożego Narodzenia jeszcze długo i pewnie ktoś mu ten pociąg wykupi nie pomogły.
Rozpaczliwie rozczarowany zanosił się płaczem całą drogę do domu. Zmęczony też był. Niech będzie.
Myślałam, że zapomni.
Gdzieżby. We wtorek od rana rozmawiamy o tym, że musimy iść, sprawdzić, czy jeszcze jest. I kupić!!!
Isa od rana biegała, skakała, rzucała piłką. Mówiłam, że koniec roku, to niekończący się ciąg imprez szkolnych i nie tylko. Żeby nie biegać za dużo, nie posłałam Leona do przedszkola. Może błąd, bo dało mu to więcej czasu na dyskusję o niezakupionym pociągu.
Zadzwoniliśmy więc do babci, żeby nas wspomogła. Co oczywiście zrobiła. Leon jeszcze nie wiedział, bo nie chciał z babcią rozmawiać. Bo ja się muszę wypłakać i uspokoić. Pisałam, że płakał całe przedpołudnie.
Uspokoił się, omówił sprawę z dziadkami, dostał pieniądze. Poszliśmy na zakupy po odebraniu Iss ze szkoły. Uuuu, pomyliłam się, Pociąg był droższy, niż przewidziałam. Isa liczy. To ja wezmę mniejszą rzecz, bo 15 i 15 to 30 i to sa wszystkie pieniądze, jakie masz w portfelu. Nie chcę, zebyś wydała wszystkie. Nie ma problemu.
Problemu by nie było, bo na deptaku stała pani od badania rynku, rozdająca po 5 funtów za udział w 15minutowym badaniu. Ile masz lat, pyta mnie pani zanim przystąpiłam do badania, chcąc zakwalifikowac mnie do odpowiedniej grupy. 39, odpowiadam bez wahania. I czuję, jak nie coś szturcha i szepcze: 40, mamo, 40 masz lat. Niedawno miałaś urodziny.

Dzisiaj natomiast nasza kolejna i jednocześnie ostatnia próba Kopciuszka. U Karoli.

O. I tak sobie biegam z dziećmi mymi od chatki do chatki. Ale czas znajduję, żeby pomalować korytarzyk, bo Mąż uważa, że on nie musi. No, nie wszystkie muszą mieć mężów, którzy lubia sie bawić w takie sprafki. Prawda? Więc pomalowałam sama. Muszę jeszcze raz machnąć. Bo na pomarańczowym biały to dwie warstwy nie wystarczą. A Isa wchodzi do domu. Nie przeczę, rozgardiasz był, jak to przy malowaniu. Rozgląda się i "O, znów będziesz przestawiać meble....".

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...