Sunday 12 June 2016

Festyn czerwcowy z okazji Dnia Dziecka

O, proszę, nie o dzieciach dziś moich, a o inicjatywie dla dzieci. Opowiadałam już kilka razy, rozwodzić się więc na temat nie będę.
Zrobiliśmy festyn rodzinny z tematyką piratów i poszukiwania skarbów w tle. W tle dosłownie, bo zadania bojowe tak dokładnie przygotowane i zaprezentowane, zginęły w tłumie uczestników. A tak się starałyśmy i tak nam dobrze poszło. Wiem, nie było nikogo, kto mógłby chodzić i sprawdzać co sie dzieje i czy wszystko w porządku.
Kasia zamknęła się w imprezowej kuchni, przy garach i tyle ja było widać. Karolinę zagonili do sprzedaży dóbr, które przywieźliśmy oraz, które Kasia Emilkowa nagotowała przez trzy dni w swojej domowej kuchni. Widać, lubi kuchnię.
Siebie postawiłam na stanowisko malowania buzi dziecięcych, w związku z czym nie wiem co się działo, jak to wyglądało, kto i co, gdzie robił. Utknęłam na parę godzin, aż ulewa nadeszła i zmiotła ludzi do domku. A potem wygnała ich do domu, bo prawie nam wszystko zmokło. Niby słońce wyszło i podsuszyło, ale jakoś atmosfera wyparowała wraz z wodą.
Cała byłam mokra, przebierać się musiałam. Dzieci moje chyba nie zmokły. Nie wiem, nie widziałam. Znów zaniedbałam, znów oddałam środowisku na odchowanie. Znów usłyszałam, że obiecałam, że obiecałam już nigdy więcej nie malować twarzy na festynach i znów słowa nie dotrzymałam. Musiało być jednak fajnie, bo zmęczeni do domu wrócili.
 Gatti ze swoją firmą się u nas wystawiła. Isa z koleżankami, stare handlary nawoływały kupców i proszę, poszło. Część zarobku oddała Gatti naszej szkole.
Jesteśmy w tym coraz lepsze. Tak dobrze nam idzie, że niedługo zaczną nas zatrudniać do organizowania imprez dla szkół, kościołów, przedszkoli i w końcu wielkich festiwali na skalę międzynarodową.
Ot co. I tym pozytywnym akcentem pozwolę sobie zakończyć.




Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...