Potraktowano mnie farbami, żeby stado lisów mogło gonić króliczka.
Przy okazji, refleksja szkolna.
Leon, chętniej jakoś udaje się do przedszkola, choć zdarza mu się wieczorem biadolić, ręce załamywać i pytać: "ale czemu mnie zaprosiłaś do tego przedszkola, przecież wiedziałaś, że ja nie chcę!"
Przynosi też z placówki urywki wiedzy nabytej, i tak zupełnie niedawno:
Mamo, mamo, jak liście przestają być zielone i zaczynają spadać, to znak, że przyszła Pani Jesień.
Ale czasem przypomina sobie wiedzę nabytą w brytyjskiej placówce' I tak:
Mamo, mamo, ale nie, przecież to ziemia kręci się wokół słońca.
Niby taki sam wiek, tak samo powinno się te dzieci nauczać i traktować, a tutaj proszę, wiedza stricte przedszkolna, a tam proszę, uniwersytety.
Jesień
trwa. Żeby nie było za uroczo, codziennie wychodzę z domu i nie mogę
oddychać. Każdy ogrzewa dom i wodę, rozpala w piecu, i nie ważne, czy to
węgiel, czy eko groszek, wszystko śmierdzi jednako.
Takie,
to jednak nic, jeszcze lepiej robi się, kiedy ktoś do pieca wrzuci
plastikową butelkę, czy woreczek, żeby śmieci mieć mniej.
I
nie, że komuś się przydarzy taki smrodliwy dym z komina. Każdy
śmierdzi, na rynku się gromadzi, oddychać nie ma czym. Nie ma co okna
otwierać, bo świeżego powietrza nie uświadczysz.
W
sobotę przyjechała do swojej babci, a mojej sąsiadki, koleżanka, której
nie widziałam lat chyba 20. Zachciało nam się spacerów. Nie wiem, czy
to był zdrowy spacer. Na pewno śmierdzący.
Dowiedziałam
się jednak przy okazji ciekawych rzeczy, jak na przykład to, że czasami
w żłobku wywieszana jest karteczka z informacją, iż ponieważ stężenie
smrodliwego powietrza przekracza normy, dzieci nie będą wypuszczane na
spacer.
Podobno
mieszkańcy Krakowa, bo o tym mieście mowa, mają dwa lata na wymianę
pieców oraz instalacji. Do czego urzędy będą im dopłacać sto procent. I
jeszcze dofinansują eksploatacje. A ludzie nie zmieniają !!!
Na poprawę humoru trochę kasztanoplastyki.