Sunday 9 September 2018

Poproszę o samochód

Nie pamiętam kiedy mi się taki krejzi wikend przydarzył. A nie planowałam.
W piątek Isa miała spotkanie z zuchami, którzy byli na kolonii nad jeziorem.
Kiedy ją odbierałam, tata Mai rzekł, że zabiera nas na lody, na Złotą.
Wstyd nad wstydy, że nie wiedziałam, że takie miejsce tam jest, a jest ono od zarania dziejów. Olbrzymie lody w olbrzymich waflach.
W sobotę zuchy pływały na łódkach, i nie wiem czemu, ale pomyślałam, że całe rodziny będą na tym spotkaniu, a kiedy powiedziałam tacie Mai, że jedziemy, ale środki komunikacji publicznej będę wykorzystywać, rzekł do mnie, że gdzie tam. Zaprasza do swego samochodu.
Nad zalewem okazało się, że wystarczyło dziewczyny podrzucić.
Nie, nie pojechałam do domu.
Pojechaliśmy do Nielegalnej Pączkarni. Do której pewnie bym nie zaszła, bo nie wiedziałabym jak się mam zachować.
Pączki pachną prawdziwymi pączkami. Produkcja ma miejsce w piwnicy. Schodzi się schodkami w dół, prosto z podwórka. Takie miejsce, które pamięta się z dziecięctwa i żal serce ściska, że się człowiek starzeje. A to zdarza mi się niezmiernie rzadko, więc jeśli się zdarza, to naprawdę z powodu.
Szyld jaki jest każdy widzi, na reklamę nie trzeba wydawać. Jakość i smak obronią się same. Anegdotka jest taka, że kiedyś przyszła KorpoPańcia. Ominęła kolejkę i poprosiła o 600 pączków dla swojej Korporacji.
-Kolejka jest tam, rzecze Pan Właściciel.
-Pan nie wie kto ja jestem? Ja przyszła z tamtąd a tamtąd.
-Ale. CO mnie to obchodzi. Kolejka jest tam.
 Na zdjęciu poniżej Leon stoi w drzwiach, u szczytu schodów.


Po tych pączkach, szczerze mówiąc, nie wiem jak to się stało. Co robicie? Nic. A ty Agnieszka to nie wiem czemu, tak sobie upodobałaś siedzienie w domu. Nie upodobałam. Tak mi wychodzi. To lubisz inaczej. No lubię. To jedziemy do nas na kociołek zapiekankę.
I nie wiedzieć kiedy zapakował nas w samochód, zrobił zakupy, odebrał dziewczyny z żagli i zawiózł do siebie, do parku linowego. Tuatj byliśmy klik.
Prawie jakby mnie ze smyczy spuścili. Cztery trasy zrobiłam. Pewnie tylko dlatego, że pierwsze trzy robiłam już wcześniej.
Na czwartej chciałam krzyczeć, żeby mnie ściągali. Że nic mnie to nie obchodzi, ale ja nigdzie dalej nie idę.
Poszłam, oczywiście, że poszłam. Nikt by mnie nie ściągał.
Na deser potrawka z kociołka. Taka z ogniska najlepsza. "Kiedyś próbowałem zrobić w domu, ale to nie to samo. To musi być na świeżym powietrzu, trochę brudne, żeby w zębach strzelało..."
Chciałam polemizować...



W związku ze wszystkim powyższym poproszę o samochód.
A, prawie bym zapomniała. Rok szkolny rozpoczął się bez problemów. Leon zadowolony. Ja znów uczę się rodziców.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...