Thursday 21 February 2019

Kawa z książką

Myślałam, że będzie tak fajnie. Bo ciepło, bo wezmę i wyjdę.
Wyszłam, no, do kina raptem. I jeszcze pomyliłam filmy.
Rano zastanawialiśmy się nad dwoma, ale Isa nie chciała "Mia i biały lew", bo się poryczę.
Pech chciał, choć powiedziałabym nawet, że to dobry jest pech i robi dla nas dobre rzeczy, pomyliłam godziny i zamiast na koty poszliśmy na Mię.
No i dobrze. Bo dobry to film, choć nie w sensie "widziałam dobry film", tylko ciepły, nie raniący, łagodny.
Potem Leon spędził pół dnia u przyjaciela, więc pewnie grał całe popołudnie, albo patrzył w ekran i zmieniające się obrazki.
W niedzielę pomyślałam, że, eee, nie, w sumie to dobrze jest. Jak niewiele trzeba, żeby się dobrze poczuć. Wystarczy dobrze rano wstać, posprzątać kuchnię i zrobić porządny obiad. Wystarczy, żeby zrobiło się lepiej i łatwiej. No, a potem pomyślałam, że dobrze byłoby gdyby ktoś mnie tak kopnął w tyłek i wyrzucił na długi spacer, w pięknie wiosenną lutową niedzielę. A tu nic i nikt. I tak z wyrzutami sumienia przetrwałam ten weekend, co to miał być taki ekstra.

Leon był u psychologa. Sprawdzamy dalej, jak to jest z tymi jego emocjami.
Z tego tytułu wzięłam dzień wolny i poszłam na kawę do maca. Dwie godziny z książką.

Pani posłuchała co mam do powiedzenia na temat mojego syna, sytuacji życiowej, przeszłości i "co jest problemem" i zawołała Leona na pogaduszki.
Te pogaduszki okazały być się testem z tysiącem pytań, którego nie udało się skończyć, w związku z powyższym musimy iść jeszcze raz.
I nie wiem co ta pani będzie robić. Ale wiem, że coś jest nie tak, a mój syn już nie jest tym chłopcem, który był jeszcze we wrześniu. Robię wywiady na świetlicy, bo nie wiem, co się dzieje i jeśli nasza pani ze świetlicy pyta mnie, czy zauważyłam, że ma problemy ze zrozumieniem i opowiada, że się wycofał, i już nie mówi, że mu się coś nie podoba, i ten skrzat mały zniknął, to coś musi być nie tak.
Nawet nie nasza pani, co go ma codziennie po kilka godzin i tylko jedną klasę, bo ona jakoś chyba nie wie na co patrzeć.
Kiedy w końcu okazało się, że sobie nie szukam problemu, że mam rację, bo coś zmieniło, jakoś się uspokoiłam. Mam nadzieję, że te spotkania pomogą. I najbardziej na świecie chciałabym wyrzucić ten jego telefon.
I myślę, że Isę, która wszystko ściska i czasem mi powie, że okropnie jest żyć też zabiorę.

Czytam. Jakie to dziwne, że gotowanie daje mi tak niewiele radości, a książki o smakowaniu i gotowaniu, jak najbardziej. Afrodyzjak, Anthony Capella i to co czytam teraz. Z całej listy, którą czytałam jeszcze kiedy czytałam prawie cały czas, niewiele pamiętam. A Afrodyzjak jest z czasów angielskich. I pamiętam.

dorosłego widza, niby, ale dzieci też takie rzeczy widzą, nie wiem kto pisał dialogi, ale też kiepskie. Płytki zarys postaci, historia niedopowiedziana. Jakby za długa i brakło im taśmy. A normalnie kocham animacje. Nie, nie polecam

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...