To jak zmywnę jeden garnek, to też będę mogła powiedzieć, że wszystko robię w tym domu, oświadczyła Isa.
Mam (znów) czas na słuchanie i obserwowanie dzieci.
Więc tak, Leon nie cierpi szkoły. Nie cierpi piłki. A także nie cierpi mnie. Chyba w tej kolejności. Może zależy od nastroju.
W poniedziałki nie cierpi piłki, ale kiedy odbieram go z treningu udaje, że mu się nie podobało. Rozmawiam z trenerem, mówi, że widać, że dziecko kocha bieganie za piłką. Może nie jest gwiazdą, ale nikt go nie zmusza.
Ale, w środę nie płakał w drodze do szkoły. We czwartek nie płakał w drodze do szkoły.
Zaczynam się zastanawiać i dzielić z innymi spostrzeżeniem, że może dlatego, że mnie więcej jest. Tak wiem, powtarzam i powtarzam, jak to dobrze, że przestałam pracować z domu, że dumna z siebie jestem i że tak ekstra. No, ale to prawda, bo nagle zrobiło się spokojniej i mniej jest płaczu i nerwów.
Obejrzeliśmy sobie dziś film, bo jutro będziemy oglądać program telewizyjny.
To znaczy było tak.
Rodzice malują szkole w czynie społecznym. Nasza klasa ma zbiórki w piątki popołudniu. Też planowałam się dziś zgłosić, jak również iść na tańce, ale nic z tego nie wyszło.
Plan był taki, odebrać Leona, zabrać na piłkę, zrobić zakupy, zrobić szybko obiad, iść pomóc malować obrazki na ścianach, odebrać Leona i Isę z zuchów, odpocząć.
No. Tyle, że Leon wył, że mnie nie cierpi i nie chce na piłkę, w związku z czym planu nie wykonałam po pierwsze, a po drugie byłam tak psychicznie wykończona, że siadłam na kanapie i zakręciło mi się w głowie. Zaraz też musiałam wracać po niego. Kolacji nie było, zamówiłam pizzę.
Pizza przyszła, Isa mówi, no to teraz film.
Ekstra, teraz mi mówisz, o ósmej wieczorem?!? Bo ja chciałam do pizzy ten film.
Włączyliśmy "Małą Stopę", kolejny, którego nie chciałam oglądać w kinie. A on uczy otwartości na inność, odwagi, wiary, zaufania. Pytam, czego jeszcze. Leon "że trzeba sobie pomagać".
No i taki miałam wieczór. W sumie te piątkowe seanse to całkiem dobry ślad zostawiają.
A jutro do kina. I jeszcze pogoda wiosenna. Całkiem fajny weekend będzie.
Tylko muszę się w końcu wyspać. Hahahaha!
Mam (znów) czas na słuchanie i obserwowanie dzieci.
Więc tak, Leon nie cierpi szkoły. Nie cierpi piłki. A także nie cierpi mnie. Chyba w tej kolejności. Może zależy od nastroju.
W poniedziałki nie cierpi piłki, ale kiedy odbieram go z treningu udaje, że mu się nie podobało. Rozmawiam z trenerem, mówi, że widać, że dziecko kocha bieganie za piłką. Może nie jest gwiazdą, ale nikt go nie zmusza.
Ale, w środę nie płakał w drodze do szkoły. We czwartek nie płakał w drodze do szkoły.
Zaczynam się zastanawiać i dzielić z innymi spostrzeżeniem, że może dlatego, że mnie więcej jest. Tak wiem, powtarzam i powtarzam, jak to dobrze, że przestałam pracować z domu, że dumna z siebie jestem i że tak ekstra. No, ale to prawda, bo nagle zrobiło się spokojniej i mniej jest płaczu i nerwów.
Obejrzeliśmy sobie dziś film, bo jutro będziemy oglądać program telewizyjny.
To znaczy było tak.
Rodzice malują szkole w czynie społecznym. Nasza klasa ma zbiórki w piątki popołudniu. Też planowałam się dziś zgłosić, jak również iść na tańce, ale nic z tego nie wyszło.
Plan był taki, odebrać Leona, zabrać na piłkę, zrobić zakupy, zrobić szybko obiad, iść pomóc malować obrazki na ścianach, odebrać Leona i Isę z zuchów, odpocząć.
No. Tyle, że Leon wył, że mnie nie cierpi i nie chce na piłkę, w związku z czym planu nie wykonałam po pierwsze, a po drugie byłam tak psychicznie wykończona, że siadłam na kanapie i zakręciło mi się w głowie. Zaraz też musiałam wracać po niego. Kolacji nie było, zamówiłam pizzę.
Pizza przyszła, Isa mówi, no to teraz film.
Ekstra, teraz mi mówisz, o ósmej wieczorem?!? Bo ja chciałam do pizzy ten film.
Włączyliśmy "Małą Stopę", kolejny, którego nie chciałam oglądać w kinie. A on uczy otwartości na inność, odwagi, wiary, zaufania. Pytam, czego jeszcze. Leon "że trzeba sobie pomagać".
No i taki miałam wieczór. W sumie te piątkowe seanse to całkiem dobry ślad zostawiają.
A jutro do kina. I jeszcze pogoda wiosenna. Całkiem fajny weekend będzie.
Tylko muszę się w końcu wyspać. Hahahaha!