Sunday 17 November 2019

Tygodniowa zbieranina

Wtorek. Kłócą się, jak zawsze o pierdołę. To znaczy, wiadomo, dla nich niezwykle ważna sprawa.
Mamo, to ja przedstawię najpierw moją wersję, a potem Isa przedstawi swoją.
No, ja pierdzielę, co ja narobiłam. Teraz muszę słuchać.
Ale słucham. Leon opowiada, Isa słucha. Raz coś wtrąciła, Leon poprosił, żeby nie przerywała.
Przyszła kolej na Isę, Leon co drugie słowo dodaje swoje wytłumaczenie.
Isa: Leon, chciałabym, żebyś nie przerywał. Jak ty mówiłeś, to ja nic nie mówiłam, żeby ci nie przerywać.

Ja pierdzielę, już nie mogę się śmiać pod nosem, bo mnie to za bardzo bawi.
Śmiejesz się mamo, no śmieję się, bo jesteście tacy mądrzy, tacy mądrzy, ale teraz muszę tu siedzieć i was słuchać.

Czwartek. Wychodzimy na basen.
Czegoś nie zrobiliśmy, mówię, że po ptokach.
Po jakich ptokach, Leon pyta.
Po ptakach, tak się mówi po wiejsku, Isa tłumaczy.
Ale mama nawet nie ma ptaka.

Piątek. Piłka. Leon nie chce iść. Nic nowego, w domu matka może pozwoli już przy piątku na telefon. Zmuszam. Nie mam wyjścia. Jeśli nie zmuszę, w ogóle przestanie chodzić.
Odbieram z treningu. Jak było dziecko? Dobrze. To dobrze, że poszedłeś? Dobrze. A nie chciałeś. Mamo nie wracaj do przeszłości, nie lubię jak się wtedy czuję.

Isa też tak miała z zuchami w pierwszym roku uczestnictwa. Tyle, że tę wtedy trzeba było czymś przekupić. A teraz proszę, oszalała ze szczęścia, bo właśnie się wszystkie przeniosły do harcerzy i ich wachta nazywa się Solano, ciepły wiatr w Hiszpanii. Od razu mi się błogo robi.

Środa. Isa coś ostatnio znów płacze, rzadko, a może rzadko do mnie dzwoni do pracy, bo przecież przez pierwszy miesiąc codziennie było poranne, telefoniczne uspokajanie, a co się w domu dzieje, nie wiem.
Tak czy inaczej, na pocieszenie, przy jednym gorszym dniu, obiecałam sklep, w którym jeszcze nie była.

Sobota. Kontynentalna wersja brytyjskiego Poundland'a czyli po swojskiemu Funciaka. Dealz. Skarbnica cukru pod wszelaką postacią. Kiedy tam weszliśmy, chciała wrzucić do koszyka wszystko.
Szczęście, niegłupie mam dziecko. Zgodziło się na ograniczenia. Ale Walkers i Pombears obowiązkowo.


Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...