Wednesday 15 July 2020

Przemieszczanie się

Hm, wygląda na to, że moje bywanie tu będzie tylko weekendowe.
Tygodnie mijają mi na salsach i bachatach, doszłam do wniosku, że najwyższa pora zacząć coś robić dla siebie. Dzieci u dziadków, dzwonią późnym wieczorem, bo czasu w dzień nie ma. Chyba dobrze?

Przy weekendzie naszła mnie jednakowoż refleksja. Czy ja muszę im urządzać popołudnia? Mnie nikt takowych nie urządzał. Przyszła do nas kuzynka z trójką dzieci i tak mnie jakoś naszła ta myśl. W sensie, że wspólne spędzanie czasu jest dobre, potrzebne i bardzo je lubię. Czy jednak muszę zawsze i w każdy weekend? Kiedy idę nad rzekę robię to też dla siebie, więc o urządzaniu komuś czasu mowy tu nie ma. 
Są już na tyle duże, że nie poczuwam się w obowiązku, a jeśli nie umieją, to trudno, może się kiedyś naumieją. Pamiętam, że też marudziłam: mamoooo, nudzi mi się, co mam robić i słyszałam: pluć, łapać i do apteki nosić, ale nikt się nie martwił, że się nudzę.
Konkluzję taką mam, że nie muszę i niech sobie radzą sami. Zwłaszcza, że ogród przestronny, miejsc do zabawy, ukrywania się, tworzenia historii w bród. 
Zwłaszcza, że wyobraźnia Leona wyraża się w jego komunikowaniu się z nami i tak na przykład pod koniec mszy pyta, czy zaraz będzie to, no, to, abecadło, mając na myśli ogłoszenia parafialne, tudzież duszpasterskie. 

Myślałam, że mnie będzie męczyć cotygodniowe jeżdżenie do dzieci, bo te śmierdzące busy i to czekanie na przystanku, może przyjedzie, może nie przyjedzie, przecież porządnego rozkładu nie ma. Ale nie! Są pociągi, do sąsiedniego miasteczka wprawdzie, ale i busy niekoniecznie do rodziców dojeżdżają. 
W pociągu pięknie, czysto, pachnąco. Przy jednostajnym stukocie dobrze się czyta. Tak też robię, wsiadam w pociąg o 18.40 w niedzielę. A, że potem muszę przejść przez cały deptak, żeby do domu dojść? Cóż, coś za coś.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...