Ja nie pamiętam kiedy miałam wolną niedzielę, ja chcę mieć wolną niedzielę!, krzyczy Urszula, bo w środowy wieczór siedzimy za długo (22.30) obok niej na kanapie, a ona nie ma przestrzeni.
Ciesz się naszą obecnością, powiadam, pełna wiary, że jej dobrze z nami.
Od czerwca nie miałam wolnej niedzieli, zawodzi w odpowiedzi Urszula.
Jak ja ją rozumiem.
Rozchorowałam się i Kasia przywiozła mnie i dzieci do mamy, żebym mogła sobie odpocząć, choć nie planowałam wcale przyjazdu. Bartek miał z dziećmi przyjechać, mieli się w końcu porządnie poznać, moje dzieci i jego dzieci.
Tu mój rechot słychać mocny. Jego dzieci mają po 16 i 13 lat. Moje po 12 i 10. Poznali się, kiedy byli dużo młodsi, ale jakoś im nie po drodze było, bo właśnie dużo młodsi a i różnica wieku wtedy o-grom-na.
Teraz, kiedy Bartek tydzień temu był i poznał Leona lepiej, pomyślał, że fajnie by było, gdy tak jednak może nieśmiało się poznali. Miało się to odbyć 11 listopada, ale nam nie wyszło. Ja się rozchorowałam, jego siostra się rozchorowała, on nie przyjedzie, ja wyjechałam korzystając z okazji, że Kania do mamusi i tatusia jedzie, a choram. Kurować się będę otoczona miłością. Sarkastyczną taką troszkę, nie żeby mi to nie pasowało.