Sunday 19 December 2021

Choinka, wartości i jakie to nie jest proste

Jak ja się wczoraj wkurzyłam. Tak sie wkurzyłam, że wracając z naleśników od cioci policjantki prowadziłam dyskusje z panią ze sceny.

Zupełnie przypadkiem Leon został członkiem drużyny ubierającej choinkę w konkursie. Na topie są teraz Pokemony, nie bardzo pamiętam skąd się wzięły i jak to się stało, że Brawlstars już nie jest tym najważniejszym. Doszło do tego, że oszczędza swój telefoniczny czas, żeby móc zagrać z chłopakami po szkole. 

Tak się złożyło, że część tych chłopaków została wylosowana przez panią od plastyki do udziału w konkursie na najpięknięjszą choinkę, a Leon nie. Ale, czy to jest jakiś problem? Iść można, z chłopakami się spotkać i wymienić Pokemonami. 

Zimno, czekamy, choinek do dekorowania nie ma. Chodźmy więc na herbatę, powiadają rodzice, którzy dzieci swoje przywieźli. Tylko zdążyliśmy wejść, choinki się pojawiły. Dwa rozgrzewające łyki i jesteśmy znów na zewnątrz. 

Nasz choinka piękna i z przesłaniem. To chyba najbardziej spodobało się pani oceniającej, bo zajęliśmy drugie miejsce. 


No i tu zaczyna się moje narzekanie. Choinki były rzeczywiście piękne, pomysłowe, ozdoby różnego kalibru. Mnóstwo papieru poszło, mnóstwo kleju i brokatu. 
Pani stoi i opowiada dlaczego wybrali takie, a nie inne choinki. Stąd wiem, że nasze przesłanie było bardzo ważne. Stoję, słucham i słyszę. Wasze choinki wszystkie piękne, przemyślane. Tylko w obecnej sytuacji, kiedy mamy głód na świecie, nie możemy marnować jedzenia. Nie robimy więc ozdób z makaronu i pomarańczy. A wszystko takim miłym, dobrym głosem, który niby nie gani, a jednak gani.
Nie wiem, może jestem dziwna. Może jestem upierdliwa. Może sie czepiam tego, że każde słowo niesie ładunek emocjonalny i że słowa trzeba ważyć, bo mogą zaboleć. Może rzeczywiście trzeba nauczyć się nie marnować. Ale. Skąd ona wiedziała, że to nie był makaron, który był po dacie ważności i w sklepie nikt go nie chciał kupić? Ja na datę nie patrzę, ale znam takich, co zupełnie dobre jajka z supermarketu z przekroczoną datą przydatności do spożycia, wyrzucają. A może te pomarańcze były już lekko spleśniałe i nikt nie chciał ich już zjeść.
Te dzieci włożyły ogromną pracę w przygotowanie ozdób, czas, a przede wszystkim zaangażowanie. Nie tego chcemy ich uczyć? Żeby wkładały serce w to, co robią? Żeby cieszyły się z efektów? Żeby proces tworzenia był tak samo ważny, jak rezulatat. Żeby czuły się dumne i wartościowie? Żeby potem nie bały się podejmować decyzji?
Nie, no po co. Przecież można powiedzieć, że marnują jedzenie. A w tym jednym zdaniu zawarte było: wszystkim innym poszło świetnie, a wy przegraliście, bo marnujecie jedzenie i dbacie o świat. Wszystkie inne choinki są świetne, bo inni przemyśleli, a wy nie!
I może to jest uderz w stół, nożyce się odezwą. Może to jest mój prywatny stół, z moimi prywatnymi nożycami od braku wiary w to, że się potrafi i że to ma wartość. Ale właśnie o to mi chodzi. Jak niewiele trzeba, żeby zasiać ziarno niepewności. Jak niewiele trzeba, żeby przestać w siebie wierzyć. Jak dużo czasu i zdarzeń musi upłynąć, żeby chwast, który z tego ziarna wyrósł, wyrwać jak najmniej boleśnie. 
I o ile byłoby łatwiej, gdyby to ziarno miało inny kolor i inną moc.

I tak szłam do domu dyskutując z panią. O tym, że się nie zgadzam, że skąd ona wie, i że wszystko można inaczej. 


Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...