Człowiek się spokojnie kawy nie napije w tym domu w sobotni poranek, zaraz się coś wymyśli, ja pierdzielę.
Frucki lotajo, kawy się robią, płuca się zapalają, na płatków nie da się patrzeć, a żabkę podaje się z sercem.
No. Weekend u mamusi, ja pierdzielę.
A kiedyś czasem mówiłam brzydkie takie słowa, ale słowa takie mówiłam do komputera, kiedym z native speakerami musiała współpracować, a nie każden mózgu chciał używać. Do towarzyszki niedoli Martynki. Ech i ach, co to były za czasy.
Teraz już nie mam potrzeby.
U rodziców, nieplanowana wizyta. W piatek rano Kasia pisze, czy mogę na bazary, kupić jej mięsa na zapas. I mąki 20 kg ze Społem sklepu. Mogłam. Dzięki temu też dowiedziałam się, że będzie w świętokrzyskiem, i że do mamusi jedziemy.
No, a tam tak.
Przy porannej kawie przeglądam gazetkę jakąś grudniową. Wiadomo, jak grudzień, to i pierniki, i bakalie w ciastach.
Zjadłabym jakieś ciasto do tej kawy, mówię.
Jakie, pyta mnie największa nasza domowa producentka ciast.
No, takie z masą, takie inne, takie no.
Ja cię nie pytam, jakie ma być, tylko które chcesz.
No i maszyna pracująca ruszyła, i Kasia zniknęła w kuchni. Kawa w biegu, bo Kasia już przy stolnicy.
W miedzyczasie tak zwanym przyjechała z wizytą Iza ciocia z całą swoją rodziną.
Leon wybył z domu, jak zawsze, w biegu kanapka. Proszę, żeby zapalenia płuc na dworze jedząc, nie złapał.
Co to jest zapalenie płuc?
Jak to, nie wiesz? Płuca sie zapalają i się palą, wyjaśnia Katarzyna.
Co myśmy przez tę sobotę zrobili, to ja nie wiem, doprawdy. Bo aniśmy z domu nie wyszli, trochęśmy pogadali i obiad zjedli, a nie, przepraszam, torami się bawiłam, co Leonowe były kiedyś, a teraz Tymkowe.
A potem się towarzystwo zaczęło zbierać, a wcześniej kolację jedli, a na kolację płatki w kształcie ciasteczek, z mlekiem.
Nagle znad stołu dolatuje: Matko Bosko, nie mogę na to patrzeć!
Konsternacja. Chmura pytajników w stronę stołu leci. Tam Tymek zawodzi: bo mam za dużo płaaaaateeeek....
Na koniec Isie włącza się twórczość i rysuje prezenty. Dla Kasi żabkę, a ta komentuje:
Nie włożyłaś w nią wcale serca.
Isa zabiera kartkę, coś bazgrze, oddaje i mówi: Proszę bardzo. Włożyłam.
A frucka? To taka, co w miejscu nie usiedzi, ino loto. Wte i we wte. Loto tak, jak frucka.
Tak mówiła moja babcia i tak opowiada z dawnych czasów historie moja mama.