Sunday 18 December 2022

Niby zima, a ja o lecie


W sobotę rano Isa pojechała na harcerski biwak wigilijny. Bieg patrolowy w śniegu po kolana. Oczywiście zapomniałam jej przypomnieć/dać stuptuty. Mówi, że cała przemokła, ale nie szkodzi, bo przecież są kaloryfery. 

Wieczorem śpiewy, zamykanie belek i innych odznak harcerskich. Ona swoją ochotniczkę, na jedną belkę otworzyła jeszcze w wakacje zeszłego roku, ale nie bardzo jej się chciało robić sprawności. Olewczy stosunek do wielu spraw nadal nad nią wisi i tylko od czasu do czasu zryw się tworzy, porywa ją na chwilę, by znów czasem szybciej, czasem wolniej ustąpić miejsca olewowi.

Ten olew zawiesza się czarną chmurą i beznadziejnością świata. Chcę wierzyć, że to tylko bycie nastolatką, choć antydepresanty mówią co innego. Trudno jest być dzieckiem rozwiedzionych rodziców, z których każde mieszka w innym kraju, jedno myśli, że jej podejście jest opiekujące i może mniej szkody myśli, drugie, że wszystko to wina tej drugiej, a koniec końców oboje w swojej nieumiejętności dogadania się dla dobra dziecka szkodą. 

Chcę wierzyć, że to co robię ma na celu zaopiekowanie się i jeśli opowiadam, to po to, żeby pokazać, że ojciec traktuje ją tak, jak mnie. Kiedy dzieli się ze mną rozmowami z ojcem, bo nie umie pojąć, czego on-dorosły chce od niej-dziecka, widzę to wszystko przez co przechodziłam sama. Wymyka mi się, choć wiem, że może lepiej nie, komentarz, że on taki jest. Czy mam prawo? Czy narzucam moją narrację? Pewnie tak. Ale jak ja bym chciała, żeby ktoś mi kiedyś powiedział: nie pozwalaj sie tak traktować, nikt nie zasługuje na brak szacunku. Szukam po omacku najlepszej drogi, po której może przejdzie mniej pokiereszowana. Rodziców się nie wybiera. Nie da się też wybrać tylko tych dobrych, z naszych z nimi relacji. 

Olew znika, kiedy pojawia się praca z dziećmi i historia. Dwie pasje Isy. 

Na biwaku Isa dostała stopień ochotniczki z jedną belką, pomimo niezrealizowania wszystkich zadań z listy. Podobno próby zamyka się też za ogólną postawę. Może to za to?

Kiedy była na letnim obozie podszedł do niej druh najwyższy i najważniejszy, kiedy łódkę czyściła. Zapytał, czy w przyszłym roku będzie "coś tam" robiła (nie pamiętam mamo o co mnie druh zapytał) i dodał, że taka rezolutna dziewczyna, to on się spodziewa, że ona będzie. 

Przy kręgu przed powrotem do domu po biwaku kręciło się małe zuchowskie dziecko i nie wiedziało, jak się wcisnąć. Od razu go zobaczyła i przygarnęła.

Może to właśnie to? Postawa harcerki? Uznanie ją zmotywowało do zaangażowania się w zdybywanie kolejnych odznak, ale tym razem całą sobą. Taki jest plan.

Leon chory, a ja chciałam ten weekend poświęcić na tworzenie gry i zadań Mikołajowych, w które się wpakowałam, tzn dałam wepchać głupio, choć wiem, że tyle się dzieje, że nie mam bardziej siły, niż czasu, bo wtedy nici z odpczynku.  Leon chyba w domu zostanie, lepiej w cieple.

Gra niezrobiona. Za to wizyty w centrach handlowych odbębnione. Dwa razy, przez dwa dni, bo Isa chciała sobie zakupy i prezenty. Z czego nasze znalazły się pod choinką. 

Grudniowo mam do zrobienia. Update.

1. niebieski cieniowany łańcuch na choinkę - zrobione 35 metrów

2. grę mikołajową na ten rok - będę robić po nocach chyba

3. ciasto na święta, żeby nie robić wszystkiego naraz u mamy - trzeba mikser pożyczyć i plan ułożyć, co kiedy

4. wybrać prezent dla Leona, taki, żeby to nie była gra - eee, nie przejdzie, nie ucieszę dziecka na siłe. a może?

5. wyekspediować Isę do Anglii na święta - wszystko już mamy. wyjazd do Warszawy już w środę.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...