Sunday 23 April 2023

Z wolo w Wawie

 21-23. kwietnia. 

Kiedy jestem z wami, czuję się, jakbym miała 32 lata. 

Kiedy jesteś z nami, czujemy się, jakbyś miała 32 lata.

Czyż nie jest najważniejszym z kim się obcuje? Jak bardzo zmienia się perspektywa, kiedy ma się wokół ludzi bez ciągłego doła i nieszczęścia. Tak, tak wiem, jak się ma 24-27 lat życie nie zawsze jeszcze zdąży przytłoczyć. Być może.

Warszawa dobra. Iso, jak studia to Warszawa dziecko, Warszawa, koniecznie. Może inne miasta są też fajne, ale dziecko, Warszawa to jednak jest to. Czy krzywdzę inne miasta? Być może, hehe. Taki Kraków, też przecież lubię, może być super fajny dla studenta. Może nawet fajniejszy, w inny sposób. Tak sobie myślę przyszłościowo, czy może w szerszej perspektywie winnam rzec. Lublin, w którym studiowałam lubiłam razem, wszystko co mi dał lubiłam, ale mój weekend w Warszawie sprawił, że jednak stolica, jeśli na studia.

Jeśli do pracy i życia? Aaa, tego nie wiem, mnie jest bardzo dobrze w Kielcach.

Z wolontariuszami spędziałam tym razem piątek, sobotę i niedzielę rano. W piątek Urszula przybyła do Kielc, żeby z dziećmi być, a następnie zabrać do Wiślicy na weekend, żeby same nie były. Ja w piątek rano do stolicy. Miesiąc ich nie widziałam, więc nie wiedziałam, jak będzie. Nasze pierwsze spotkanie było pełne niespodzianek , pełne drobnych okruchów odpowiedzi na to, kim są ludzie, z którymi przyszło mi pracować, lub dla których poniekąd pracuję. Nasze drugie spotkanie na żywo. Tak się zachwycam, bo to zawodowo to są bardzo ważne spotkania, a ja bardzo lubię moją pracę i tak się już zastanawiam, jak to zrobić, żeby była taka fajna dłużej.

Także tak, nasze drugie spotkanie. Inne, bo bardziej skupione na tym, kim jesteśmy, co jest dla nas ważne w życiu, czego chcemy, jakie mamy wartości, jak chcemy być zapamiętani. Najpierw włóczyliśmy się po Starówce, choć przygotowanie planu spaceru po mieście było ich obowiazkiem, nie bardzo im wyszło, samo to, że byliśmy razem, było ważne. W sobotę popołudniu spacer po Łazienkach i egzystencja. Potem piwo nad brzegiem Wisły i wieczorny powolny krok za krokiem. 

Gdyby to był ostatni dzień Twojego życia, jak chciałbyś go przeżyć. Gdybyś miał wybrać zwierzę, jakie by było? Kiedy ktoś mówi, że chce w ostatniej chwili wejść na wysoki budynek, skoczyć i móc dzięki temu zobaczyć całe swoje życie, a w drugim pytaniu wybiera bycie motylem, czy to się pięknie nie spina? Czy nie pokazuje, że każdy maleńki fragment życia jest ważny, bo życie jest takie krótkie. Albo, kiedy ktoś mówi, że chce iść do muzeum wódki i zajrzeć we wszystkie interesujące miejsca, a wybiera być małpą, czy to nie świadczy o tym, że zabawa i doświadczanie w lekkości i niefrasobliwości jest ważne? Czy jeśli ktoś wybiera spotkanie z calutką, caluteńką rodziną, picie czaju, spokojna i uważna rozmowę, a wybiera być gorylem, czy to nie świadczy o opiekuńczości i statecznej, nie szaleńczej odpowiedzialności za całą grupę, która się przed nim znajduje?

Dla mnie to spotkanie z rodziną i wilk. Szaleńcza zabawa, szacunek, moje miejsce w watasze, kim jestem, czy jestem ważna. Kim jestem w rodzinie, jak bardzo jest dla mnie ważna, co znaczy. 

Dobrze mi, po prostu mi dobrze, dzięki temu, że oni są, a ja z nimi. 



Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...